20 stycznia.2019 r. Uganda
Bwindi NP
Dziś wielki dzień. Dla niego w sumie przyjechaliśmy do Ugandy. Z wrażenia nie mogę spać w nocy. Denerwuję się wszystkim. Czy spotkamy goryle. czy dam radę tam dojść. Z opowieści wiem, że droga ciężka. Wczoraj widzieliśmy grupę młodych ludzi , która wróciła z goryli. Byli bardzo zmęczeni, a dzieli mnie od nich przepaść wiekowa. Wyjeżdżamy o 8 rano. Dojeżdżamy do centrum organizacyjnego parku. Tu występy dzieci i pogadanka . Opowiadają o gorylach i ich ratowaniu potem na co jesteśmy narażeni i co zrobić w razie niebezpieczeństwa. Jest informacja, że możemy spotkać słonie. A w razie zagubienia się lub kłopotu dzwonić pod numer 119 po śmigłowiec. No to juz połowa turystów wymiękła. Potem rozdzielają nas na grupy.Każdy musi się wpisać. do zeszytu. W grupie jest nas 7 osób. Para Kanadyjczyków Szwed i Para Francuzów. Jedziemy samochodami do punktu startu. Tam czekają tragarze. Namawiają nas na niesienie bagaży. Ruszamy z przewodnikiem uzbrojonym w sierp, dwóch strażników z bronią jeden z przodu i drugi na końcu i trzech tragarzy,Początkowo droga wiedzie wzdłuż pól uprawnych. Rośnie herbata, kawa, kukurydza. Potem wchodzimy w boczną ścieżkę i zaczyna się dżungla. Przewodnik sierpem toruje nam drogę. Schodzimy na dół , potem w górę. Przewodnik z kimś się kontaktuje. Wchodzimy znowu na górę. Jest stromo, ślisko. Ciągle zaczepiam się o jakieś liany. Nie mamy rękawiczek więc nie można łapać się drzew w ramach ratunku przed upadkiem, bo wiele ma kolce , a niektóre bolesne po dotyku parzydełka. Ślizgamy się na mokrej glinie.Ja po przejściach z szympansami staram się iść z przodu.. Marcin stale zostaje z tyłu. denerwuję się żeby się nie zgubił ale on twierdzi, że pilnuje go strażniczka z bronią, która idzie na końcu. Stwierdzam , że nie bardzo mi się to podoba żeby chroniła go jakaś Ugandyjka/hi hi hi/ i Marcin wraca do szeregu za mną. Rozumiem go bo przecież on chce zrobić zdjęcia i dlatego zostaje z tyłu. .Po dwóch godzinach takiej drogi docieramy do goryli. Okazuje się że namierzali tą grupę inni specjaliści. Dwóch pracowników parku i 2 studentów wolontariuszy. Z nimi idziemy do goryli. Najpierw jeden siedzi na ziemi Wszyscy rzucamy się do fotografowania tej gorylicy. Potem silverback. Największy samiec w grupie. Ma srebrny grzbiet. Jest ogromny. Trudno zrobić zdjęcie całości , bo jest w krzakach. Jak widać twarz to reszta lekko zasłonięta. Robi ogromne wrażenie. Obserwujemy dłuższą chwilę. Na górze gorylice kłócą się, on tylko ryknął i cisza pomiędzy paniami.. Z góry sypią się na nas łupiny owoców, które one jedzą na drzewie. Potem nas obsikały i w końcu schodzą. Samiec odchodzi w gęste krzaki. Natomiast z góry schodzą gorylice i młode w różnym wieku. Jest jedno malutkie, które ssie mleko . Widzimy jak matka je przytula i głaszcze a on ciągnie cyca. Widok naprawdę wzruszający. Jest też trochę starszych maluchów. One bujają się na gałęziach, psocą. matki je uspokajają. No fajna rodzinka. W pewnym momencie jedna z gorylic biegnie i wpada na przewodnika.. Potem ja śledzę jedną z gorylic i o mały włos nie wpadam na drugą. One w ogóle się nie boją. Rozmawiamy przy nich normalnie, a one nie reagują. Godzina z gorylami mija nadspodziewanie szybko. Teraz powrót. Wspinaczka ostra przez około godziny. Płuca można wypluć. Ślisko, grząsko i bardzo, bardzo stromo. Pot zalewa oczy, serce wali jak wściekłe, ale cóż jak się chciało to się ma. A można siedzieć przed telewizorem o obejrzeć w telewizji. O czwartej jesteśmy na górze. Dostajemy dyplomy zdobywców goryli. Ja idę kupić pamiątkową koszulkę. Muszę stwierdzić, że jeśli chodzi o pamiątki to dno kompletne. A jak są to ceny z kosmosu. Tu myślą że turystom to pieniądze spadają z nieba, a prócz tego ,za jakieś byle co chcą taką cenę żeby przeżyć z rodziną miesiąc albo dłużej. Zmęczeni wracamy do hotelu. Gdy docieramy na miejsce zaczyna padać. Po chwili rozpętała się burza. Leje jak z cebra. Mieliśmy szczęście. Goryle zwykle ogląda się we mgle. My mieliśmy cudną słoneczną pogodę. Wprawdzie Marcin marudził że za mocne słońce na zdjęcia, ale ja się cieszyłam taką pogodą. W pokoju prysznic i potem uzupełnianie płynów w postaci piwa i kolacja. Cały czas pada. Ale jest internet. Dzisiaj znowu Roni usiłował pożyczyć od nas pieniądze. Marcin nawet był gotów, ale ja zaprotestowałam i Roni nic nie dostał. Jutro wyjeżdżamy o ósmej
|
pokazy artystyczne dzieci |
|
koncert przed wycieczką |
|
mieszkanki na ploteczkach |
|
Dodaj napis |
|
żołny cynamonowe |
|
w drodze do goryli |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
hej tu jestem |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
srebrzystogrzbiety samiec |
|
maluchy bawią się |
|
Dodaj napis |
|
to jest masa ciała |
|
Dodaj napis |
|
tak wygląda goryl po zjedzeniu kupy |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
no i co się gapisz? |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
tak wyglądał nasz samochód |
|
Marcin z Ronim |
|
Dodaj napis |
Cudownie..... podziwiam i pozdrawiam. GT
OdpowiedzUsuń