poniedziałek, 21 stycznia 2019

Uganda 21 stycznia 2019 r.

21 stycznia 2019 r. Uganda
jezioro Buyonyi
Pobudka  urlopowym zwyczajem o 7.00 Wczoraj wieczorem lało jak z cebra. Cieszyliśmy się, że goryle mamy za sobą. Droga przez dżunglę po takim deszczu to dopiero horror. Rozliczamy się z  hotelem. Oni to maja sposób na wyciąganie kasy. Jak za pranie  10 dolarów to liczą 3,800 zd dolara. Jak mają przeliczyć szylingi na dolary to 3500. W końcu płace im  za hotel i pranie w dolarach a za  piwo w szylingach. Niestety kończą się nam szylingi. Wprawdzie został nam tylko jeden dzień w Ugandzie , ale  trzeba coś jeść i zapłacić za wycieczkę. Pytam Roniego za co i ile będziemy jeszcze płacić w szylingach, ale on ma focha i tylko burczy. Skaranie boskie z tym chłopem. Na dodatek musimy zapłacić za paliwo. Musimy zatankować się na full, bo rzekomo w Rwandzie jest niedobre paliwo.Wyjmujemy z bankomatu kasę i płacimy za paliwo i dajemy na  mycie samochodu. To oczywiście nie było ujęte w naszych kosztach ale chcemy mieć święty spokój z tym chłopem. Przejeżdżamy przez park Bwindi. teraz uświadamiamy jak jest wielki. Za parkiem inny świat. Piękne wzgórza pokryte  drzewkami herbacianymi, mnóstwo plantacji bananów. Uprawa różnych warzyw. Tu mokry i ciepły klimat sprzyja  roślinności, rónież warzywom. Również domy są bogatsze. Jest też czyściej. Dojeżdżamy nad jezioro Bunyonyi   i. Jest położone  pomiędzy górami. Jest to najgłębsze jezioro  Ugandy. W ośrodku w którym się zatrzymaliśmy można płacić kartą. No to chyba wymieniliśmy za dużo pieniędzy. Po lunchu ruszamy na wycieczkę łodzią po jeziorze. Na jeziorze znajduje się wiele wysp. Jedna z nich wcześniej przeznaczona była dla trędowatych. Teraz został po nich szpital. Wybudowano kościół i szkołę. jest to największa wyspa zamieszkana na tym jeziorze. Jedna mała wysepka z jedynym drzewem przeznaczona była dla kobiet które zaszły w ciąże przed ślubem. Nazwano ją wyspą ladacznic.Chcemy też odwiedzić wioskę Pigmejów.Są to Pigmeje , którzy zostali wyrzuceni z Parku Bwindi. Mieszkają w wielu miejscach wokół parku. Ci mieszkają na półwyspie. Po godzinie jazdy motorówkę wśród niezwykle malowniczych wzgórz docieramy do półwyspu na którym żyje plemię Batwa. Komitet powitalny w postaci grupki dzieci stoi przy brzegu. Pierwsze co mi się rzuca w oczy to niewyobrażalny brud tych dzieci. Nogi , ręce, ubrania. Koszmar. Wysiadamy z łodzi i zaczynamy się wspinać na górę. jest to ich jedyna droga do wody. Byle jaka ścieżyna, stroma nierówna. Po 20 minutach wspinaczki docieramy na szczyt. Tu pierwszy budynek to szkoła. Zbudowana z gliny. Jedna  długa ławka i tablica. To wszystko. Oczywiście prądu nie ma. Dalej tylko gorzej. Przed skleconą glinianką stoją kobiety, mężczyźni i dzieci. Wszyscy brudni, smutni. No nawet nie chce się patrzeć. Oczywiście mają swoje świecidełka na sprzedaż. Zaglądamy do chaty. Tam tylko barłóg. Brud niewyobrażalny. Zaczynają nam śpiewać. Ale to wszystko beznadziejne, bez życia i werwy. Zaczyna padać. Przenosimy się pod wiatę.Oni tylko czekają na datki. Nic więcej. Zostawiamy im 5 dolarów i idziemy bo nie możemy patrzeć na ten brud i beznadziejność. Deszcz przeczekujemy w szkole. Marcin robi zdjęcia drzewa figowego i stwierdza, że dla niego warto było tu przyjechać. W końcu przestaje padać. Powolutku schodzimy po śliskiej stromej ścieżce. Oczywiście w towarzystwie dzieci.  Gdy dochodzimy do łodzi Marcin wchodzi na podest  przy którym przycumowana jest łódka. Niestety w tym miejscu nie dorobili nogi i podest się przechla.. Marcin upada . Szybko się podnosi, ale ma zakrwawioną nogę. Co gorsza  uderzył się w nogę w kostce.. Wsiadamy na łódkę i wracamy do hotelu. Po drodze łapie nas  deszcz. Przy hotelu leje jak z cebra. Marcin kuśtyka do pokoju. Opatruje ranę i zakłada opaskę na  kostkę, którą szczęśliwie wzięłam z sobą. Idziemy do restauracji na herbatę.  Internet działa jak chce. Jesteśmy pod wrażeniem  wizyty u Pigmejów. Z jednej strony żal serce ściska, ale z drugiej strony sami też nie potrafią sobie nic zorganizować. Chociażby ten podest czy ta ścieżka do wioski. Perzcież  potrzeba tylko pracy . Nie potrzeba nakładów by poprawić drogę, którą przemierzają kilkakrotnie w ciągu dnia. Stąd biorą wodę . Niestety nie tylko warunki otoczenia mają wpływ na nasze życie. Przede wszystkim my sami. A już ten brud, gdy wkoło tyle wody jest niezrozumiały. Dzieci tak brudne, że chyba nigdy nie myte, Ubrania nie dość że podarte to jeszcze tak brudna, że aż sztywne. Przecież do tego nie trzeba środków. Kijanka i woda wystarczą.
W ramach rekonwalescencji Marcin zjada potężną dawkę mięsa.


nasz hotel w Bwindi

widoki po drodze

widoki po drodze

widoki po drodze

Ugandyjczycy

jezioro Bunonji

silverback i silver head

ibis zielonoskrzydły czyli białowąsy

wyspa na jeziorze

jezioro Bunyonyi tu wysyłano ladacznice

jezioro Bunyonyi

jezioro Bunionji

jezioro Bunionji

żuraw koroniasty

piękna korona

jezioro Bunionji

awokado

jezioro Bunyonyi

jezioro Bunyonyi

szkoła u Pigmejów

Pigmeje z plemienia Batwa

Pigmeje z plemienia Batwa

pigmejka


wnętrze chaty

wnętrze chaty

wnętrze chaty

radio oznaka cywilizacji

klatka na króliki

tańce Pigmejów

mały Pigmejczyk

Pigmejki

Guliwer wśród Liliputów

Nowy nauczyciel w szkole

piękny figowiec

chłopiec pokazujący swoje umiejętności

komitet pożegnalny

Pigmejka przyszła po wodę

transport zbiorowy po jeziorze

Jezioro Bunyonyi

 Jezioro Bunyonyi

Jezioro Bunyonyi
Jezioro Bunioni
super kolacja

1 komentarz:

  1. Ibis zielonoskrzydły :-) wprawdzie ma zielone skrzydła, ale tak naprawdę jest... białowąsy :-) Ilona

    OdpowiedzUsuń