środa, 9 stycznia 2019

Uganda 7 stycznia 2019 r.

7 stycznia 2019 r. Uganda
Moroto - Kidepo NP
Wstajemy o siódmej. Śniadanko w porządku. W nocy przypomniałam sobie że nie wzięliśmy malarone. Rano przypominam Marcinowi. Stwierdzamy, że zrobimy to na śniadaniu. Oczywiście zapomnieliśmy. W hotelu wkurzam się na  recepcjonistkę. Za wycieczkę mamy zapłacić  w dolarach.Nie podobają jej się nasze dolary. Proponuję, że zapłacę w szylingach. Wtedy liczy wyższy kurs. Gdy płacimy w dolarach resztę zwraca po niższym kursie.W końcu płacimy tak jak ona chce. Ruszamy do Karamoja. Jest to plemię trochę podobne do Masajów. Już w czasie drogi  spotykamy  ludzi ubranych jak Masajowie. narzucona na ramiona  opończa w paski. Dojeżdżamy do wioski. Domy mają charakterystyczne dachy . Zaglądamy do  do zagród. Zaskakuje nas duży porządek. W wiosce żyje około 50 rodzin. Każda ma swoją zagrodę. W zagrodzie dom , spiżarnia, magazyn miejsce spotkań. Przed każdą "posesją"znajduje się kolczasta gałąź. Jak jest odsunięta  znaczy "państwo w domu"jak leży w wejściu znaczy ze nikogo nie ma, albo że są tylko dzieci. W wielu zagrodach tak zamknięte są zupełnie małe dzieci. Po wspólnej przestrzeni też chodzą dzieci . Jest ich mnóstwo. Wszystkie mają gila. Brudne niemożebnie. W podartych ubraniach. Okropnie to wygląda, ale dzieci cudne, mają  piękne oczy. Wiele malutkich dziewczynek nosi  rodzeństwo na plecach. Mężczyzn w wiosce prawie nie ma. Pasą krowy. Wszystko ogarniają kobiety. Na koniec pokaz śpiewu i tańca. Ruszamy do Parku narodowego Kidepo. Nasz kierowca trochę  zdenerwowany, że daleka droga. Według mnie powinniśmy być o trzeciej. Według niego o siódmej.Po drodze mijamy liczne wioski zbudowane na wzór tej którą widzieliśmy. Mijamy mieszkańców zajętych swoimi sprawami. Kobiety zwykle niosą na głowach wodę, wiązki drewna, mężczyźni swobodni ubrani w kolorowe opończe. Dojeżdżamy do studni, która obsługuje kilka wiosek. Żadnej z tych wiosek nie mamy w zasięgu wzroku. Po chwili dziecko przypędza kozy do wodopoju, potem pojawiają się kobiety po wodę.Zauważamy, że wodę pompują tylko mali chłopcy.Marcin pompuje wodę kobiecie, która chciała się umyć.Ruszamy w dalsza drogę. wszędzie sawanna. po drodze widzimy różne ptaki. Między innymi dwa duże ptaszyska - Marcin stawia że to kanie odganiały skutecznie orła. O 15 dojeżdżamy do parku .Czyli moje obliczenia co do czasu podróży były prawidłowe. Opłata po 40 Dolarów od osoby i 70000 szylingów za samochód. Już przed parkiem widzimy antylopy. Od razu jedziemy na safari. Znowu różne antylopy, potem pieski na skałach - podobne do susłów. I nagle pierwsze bawoły.Robimy mnóstwo zdjęć.Natykamy się na słonie.  Jedno stado, drugie stado. Przy drugim widzimy  samicę, która je prowadzi. Obserwujemy je bardzo długo. nasz kierowca zawraca i staje na drodze. Słonie przechodzą przez drogę, ale w pewnym momencie zawracają. Samica jest bardzo zdenerwowana. Rozstawia uszy i kieruje się w naszą stronę.Nie pozostaje nam nic innego jak uciekać.Muszę przyznać,że  nawet ogarnął mnie strach. Potem jeszcze ogromne stado bawołów, które idzie szeregiem jak mrówki i na koniec  piękne zebry. Po drodze spotykamy inny samochód. Kierowcy rozmawiają i zawracamy za nimi. Okazuje się, że dotarliśmy do lwów. Siedzą na wzgórzu - matka z synem. Nic sobie nie robią z naszej obecności.Spędzamy przy nich około pól godziny. Cały czas pstrykamy zdjęcia i obserwujemy je. W pewnym momencie znużyły się naszą obecnością i ucięły drzemkę. Po sesji zdjęciowej docieramy do naszego hotelu Kidepo Savannah Lodge. Przed hotelem ogromny obszar spalony. To miejscowi palą trawy.Dostajemy duży stacjonarny namiot Ośrodek wspaniały i jest internet, co  nas najbardziej ucieszyło. Nadrabiamy zaległości. Jutro rano safari. Ładujemy wszystko co się da. Komórki, telefony aparaty.

wjazd do wioski Karamoja

Państwa nie ma w domu

spichlerz

dzieci karamoja

Dodaj napis

ciekawe dachy

Dodaj napis

Dodaj napis

szczoteczka do zębów

we wnętrzu zagrody

mieszkanka wioski

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

niezniszczalne sandały

Dodaj napis

Dodaj napis

dzieci opiekują się dziećmi

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

pokaz tańców

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

kania czy nie kania

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Marcin dżentelmen

sandały z opon

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

przed wjazdem do Kidepo NP

Dodaj napis

Dodaj napis

nasze pierwsze antylopy

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

nasz stacjonarny namiot

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

wkurzona słonica

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

3 komentarze:

  1. Gdy Halina jest w podróży,
    zima w Polsce mniej się dłuży.
    Miast oglądać w kraju bałwanów bandy,
    wyruszyła do Ugandy.
    Do Ugandy niedaleka droga...
    wystarczy wejść na Haliny bloga.
    Gdy zdjęciami się zachwycasz,
    sam się czujesz jak w Ugandzie - niewielka różnica :):):)
    A na fotkach ptaków przeróżnych gama wielka,
    ale żeby nie było choć jednego ... wróbelka :)
    Dzięki podróżom i blogowi Haliny,
    wielu czytelników szczęśliwsze ma miny.
    Wszystkich zatem pozdrawiamy
    i na dalszy ciąg czekamy...
    TW

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny guziec! A słońca tylko pokazywała reszcie stada jak trzymać turystów na dystans, chyba? Pozdrowienia Jacek.

    OdpowiedzUsuń
  3. SŁOŃ
    Ten słoń nazywa się Bombi.
    Ma trąbę, lecz na niej nie trąbi.
    Dlaczego? Nie bądź ciekawy,
    To jego prywatne sprawy.

    OdpowiedzUsuń