poniedziałek, 7 stycznia 2019

Uganda 3-4 stycznia 2019r.


 3-4 stycznia 2019 r. Uganda
Warszawa- Kampala
Wyruszamy z Marcinem do Afryki Wschodniej. Samolot mamy o 21.30 Gdy mamy startować okazuje się że jest jakaś awaria. Zabrzęczało, zaświeciło się i na koniec zgasło. W samolocie było bardzo gorąco. Siedzimy godzinę i nic. Stewardessy roznoszą wodę, a my siedzimy. Minęło półtorej godziny i wreszcie start. Martwię się czy zdążymy na następny samolot. Wprawdzie mamy  3 godziny czasu między samolotami, ale  już  połowę z tego straciliśmy na starcie. Lecimy dremlinerem,. Niestety nie jest on zbyt wygodny. Wprawdzie na nogi jest sporo miejsca, ale siedzenia nie są zbyt wygodne. To moje odczucie, nie Marcina. Lądujemy w Doha. Szybko przemieszczamy się do bramki na odlot do Ugandy. Tu też awaria samolotu. Opóźnienie mniejsze, ale jednak. Ruszamy godzinę później. Ale teraz nam się nie speszy. Lądujemy z godzinnym opóźnieniem. odprawa bardzo szybko. Nasz kierowca czeka na lotnisku. Po drodze wymieniamy pieniądze. Okazuje się, że  nowe dolary są lepiej wyceniane niż stare. Wymieniamy nowe.  . Wymieniamy 600 dolarów na wydatki i 600 na  paliwo. Przyjeżdżamy do hotelu Via via. Zarezerwowaliśmy go wcześniej. W hotelu niespodzianka. Nie można płacić kartą tylko gotówką. Płacimy  dolarami starszymi. Teraz rozliczenia z biurem, w którym wypożyczyliśmy samochód. Płacimy kwotę, która pozostała do zapłacenia po  wpłaceniu gotówki. Właściciel mówi że są to stare dolary z 2006 roku i on chce tylko nowe "niebieskie" My nie chcemy się takich pozbywać, bo dowiedzieliśmy się, że takimi trzeba płacić w parkach narodowych. On z kolei twierdzi, że straci na starych dolarach 80 US. W końcu dochodzimy do porozumienia i dorzucamy mu 50 dolarów. Jedziemy nad jezioro Wiktorii. Jest to największe jezioro w Afryce, Z samolotu wyglądało jak morze. Kierowca zostawia nas nad jeziorem. Robimy zdjęcia ptaków i na piechotę wracamy do hotelu. Spacer fantastyczny. Ludzie przesympatyczni. Zaczepiają nas, pozdrawiają. Dzieci chcą, żeby im zrobić zdjęcia. Wracamy  głodni do hotelu. Martwimy się czy coś dostaniemy do zjedzenia, a tu niespodzianka. Fantastyczna restauracja nad wodą, nad nami ptaki. Kakofonia dźwięków dochodzących z wody i jej brzegów. czegoś takiego jeszcze nie słyszałam, kumanie, dzwonienie jakieś dźwięki trudne do określenia. Wspaniały wieczór. Zamawiamy ugandyjską specjalność koźlinę i słodkie  ziemniaki, a do tego piwo. Musimy się nawodnić, bo strasznie gorąco.. Marcin zastanawia się jak przekonać Ilonę do podróży. Żałuje że ona nie może tego usłyszeć i zobaczyć..Jutro ruszamy wcześniej na wodospady. Mamy super samochód  ma namalowanego nosorożca. Jest duży. Cztery osoby spokojnie mogą nim podróżować. nasz kierowca Roni zapewnia nas że wyjedziemy z Ugandy zadowoleni. na razie wszystko nam się podoba. Restauracja i hotel VIA-VIA super.
Jezioro Wiktorii

mały Ugandyjczyk
hiacynt wodny przekleństwo jeziora

jezioro Wiktorii

dzieci wszędzie są otwarte i ciekawskie

zjazd motocyklistów

ale rogi

dzieci idą po wodę



przydrożny sklepik







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz