Czechy 2019 r
19 czerwca 2019 r.
Po dwudziestej wyruszamy do
Czech. Chciałam od dawna zobaczyć
fragment uzdrowiskowy Czech. Około 23 docieramy do hotelu Ibis. Znajduje
się we Wrocławiu. Zarezerwowałam przez booking
w trakcie jazdy. Jest na strasznym zadupiu. Oczywiście nie ma możliwości
zjedzenia czegokolwiek. Stasiu upiera się by zamówić pizzę. Dzwoni do Pizza
Hut, ale działają do 23.00. Jest parę minut po 23. Recepcjonistka daje mu drugi adres. Pizzeria czynna całą dobę.
Zamawia pizzę. Podają, że pizza będzie za godzinę półtorej. Namawiam go
by zrezygnował. Ale on się upiera. Idziemy do pokoju. Ibis budget to niestety
strasznie skromny hotel. Pokoik malutki Styl gomułkowski bardzo siermiężnie.
Czekając na pizzę wypijamy wino, które wzięliśmy z domu. Jest pierwsza godzina,
a pizzy nie ma. Stasiu dzwoni do
pizzerii a oni, że za chwilę będzie. Mija kolejne pół godziny a nikt się
nie zjawia. Kolejna interwencja kończy się awanturą. Facet wmawia ,że był pod
hotelem ale nikt nie wiedział dla kogo ta pizza, a na dodatek, że dzwonił do
Stasia , a on nie odbierał. Stasiu dodatkowo dostał wiązankę ciepłych słów
przez telefon i tak się skończyła nasza przygoda z nocną pizzą w hotelu ibis. Hotel fatalny.
20 czerwca 2019 r.
Zjadamy śniadanie nawet dobre i
ruszamy przez Niemcy do Karlowych War. Tu też zarezerwowaliśmy hotel przez Booking.
Hotel Martell Zrobiliśmy to w nocy czekając na pizzę. Dojeżdżamy do hotelu. Tu
standard zdecydowanie lepszy niż Ibis. Zostawiamy bagaże i ruszamy do Centrum
Karlowych Warów. Schodzimy na dół, bo centrum jest w dolinie. Na Bookingu było
,że 800 metrów od centrum. Nam się jednak wydaje, że to w linii prostej.
Docieramy w końcu do centrum nad rzekę Tepli. Najpierw uderza nas obrzydliwy
betonowy budynek Thermal. Jak można wybudować coś takiego. Wybudowany w 1976
roku betonowy gmach i wstrętny hotel to centrum kulturalno- hotelowe. Wszędzie
pełno plakatów. Wkrótce zaczyna się festiwal filmowy .już 54 z kolei. . Najpierw idziemy
na obiad. Jesteśmy strasznie głodni. Znalazłam w przewodniku knajpę ”U Szwejka”.
Przeszliśmy pół miasta, żeby do niej dojść. Stasiu zamawia piwo i golonkę
Ja miejscowy gulasz z knedliczkami. I oczywiście piwo. Jak przynieśli Stasiowi
golonkę ,to aż jęknął, taka duża. Objedzeni do bólu ruszamy na spacer po
Karlowych Warach. Są one cudnie położone w dolinie rzeki. Główny pasaż ciągnie
się wzdłuż rzeki. Poprzerzucane mostki dają możliwość przechodzenia na druga
stronę rzeki. Idąc główną promenadą docieramy do najsłynniejszego hotelu w mieście który
nazywa się Pupp. Jest to ogromna neobarokowa
budowla. Przed hotelem na podjeździe pomiędzy kostką brukową znajdują
się tabliczki z nazwiskami sławnych osób, które spały w hotelu. Tu zjadamy
pyszne lody z bitą śmietaną i pijemy kawę. Lody pycha, a bita śmietana
marzenie. Kawa też. Tak wzmocnieni ruszamy dalej Za hotelem znajdują się
cesarskie łaźnie i sanatorium. Miasto robi na nas ogromne wrażenie. Przepięknie
odnowione. Ma się wrażenie, że ekipa remontowa dopiero wyszła. Oglądamy
nieśpiesznie piękne budynki, zaglądamy
do kościoła św. Marii i Magdaleny. Ja przechodzę na drugą stronę rzeki by
obejrzeć piękne Trzni kolonadę. Jest to drewniana misternie zdobiona kolumnada. Na jej szczycie
bije źródełko. Podchodzę wyżej a tu śliczna grabowa alejka, a właściwie tunel.
Nie byłabym sobą żeby nią nie przejść. Dalej znowu stylowe hotele i piękna zabudowa.
Czyli nie tylko centrum pięknie odnowione. Wracam do Stasia. Zaglądam do
sklepiku. Chcę kupić wodę i oblaty. Tu są tanie. Oblaty to takie ciastka , a
właściwie wafle przekładane masą. Tutejsza specjalność. Ale przede mną stoi
Rosjanin. Ma kłopot z płatnością, bo według niego zeszło mu z karty a według
sprzedawczyni nie. Stoję tak z 15 minut i daję za wygraną. Wracam do
Stasia. On znowu głodny. Zatrzymujemy
się w knajpce nad brzegiem rzeki. Zaczyna lać. My siedzimy pod wielkim
parasolem, więc nic na nas nie leci. Stasiu zjada zupę ja wypijam kawę. Jest uroczo. Ciepły wieczór
piękne miasto. Czekamy ąż przestanie padać. Zaczyna się powoli ściemniać.
Ruszamy w drogę do hotelu. Po drodze mijamy najpiękniejsze Karlowarskie kolumny
łaziebne. Są ogromne. I fotogeniczne. Wracamy do hotelu idąc tym razem pod
górkę trochę na skróty, ale trafiamy bez puda. Teraz tylko prysznic
winko i dzielenie się wrażeniami dnia dzisiejszego. W Karlowych
Warach jest zakaz poruszania się
samochodom. Tylko dostawa towaru i przywiezienie gości. Jest przez to cudowne
świeże powietrze i przestrzeń dla pieszych
|
Stasiu i jego golonka
|
|
restauracja u Szwejka
|
|
spotkanie ze szwjkiem
|
|
hotel Pupp
|
|
wnetrze hotelu
|
|
carskie łaxnie
|
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
kościół św Marii i Magdaleny
|
|
tri kolonade
|
|
Dodaj napis |
|
grabowa alejka
|
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
źródełko
|
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
tri kolonade
|
|
tri kolonade
|
|
w restauracji nad rzeka
|
|
Dodaj napis |
|
prze[piekna kolumnada
|
|
kolumnada
|
|
nad rzeka Tepli
|
|
piekne detale
|
|
Dodaj napis |
|
piekna domy
|
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
karlowe vary
|
21 czerwca
Śniadanie znakomite.
Wymeldowujemy się , zostawiamy samochód na parkingu i schodzimy na dół do
centrum. Najpierw idziemy do fabryki Beherowki. Słynny alkohol pochodzi z
Karlowych Warów. To tutejszy mieszkaniec wymyślił recepturę i zaczął produkcję
tego gorzkiego likieru. Wizyta w fabryce zajmuje nam sporo czasu – ponad dwie
godziny, ale było warto. Wracamy wzdłuż rzeki do Centrum Po drodze zachodzimy do
piękniej ażurowej kolumnady zrobionej z metalu zwanej sadową. Znowu mijamy młyńską – największą kolumnadę. Tu gra
zespół. Śpiewają rosyjskie piosenki. Jakoś nikomu to nie przeszkadza. Chłoniemy
ducha miasta, jego atmosferę, zachwycając się co i raz pięknymi budynkami. Czas
nas goni więc decydujemy się wrócić do samochodu. Jedziemy do miasteczka Loket.
Przepięknie położone na wzgórzu otoczone z 3 stron rzeką Ohrzą, którą można
pływać kajakami. Stasiu jak zwykle chce zaparkować jak najbliżej. Parking
znajduje się dużo niżej i nie ma ochoty
wspinać się. Parkujemy w miejscu niekoniecznie przeznaczonym na parking. Za chwilę
za naszym samochodem stają inne. Wracam się do samochodu po przewodnik.
Zaczepia mnie kierowca z Niemiec, który
postawił samochód za nami, czy tu wolno parkować. Śmieję się i mówię, że nie
wiem. On na to, że jak będzie nas dużo to może się uda bez mandatu. Idziemy do
zamku na skróty jakąś dziką ścieżką, ale
docieramy na miejsce. Wejście do zamku bez przewodnika, za to z wydrukowanym
tekstem po polsku. Za tekst zostawia się kaucję 50 koron. W zamku kolekcja broni, porcelany. Zwiedzamy też więzienie.
Zamek ogromny . Zwiedzanie zajmuje nam ponad 1,5 godziny. Widoki z góry
wspaniałe. Teraz marzymy tylko o jedzeniu. Stasiu upatrzył sobie knajpkę niedaleko naszego samochodu i ciągnie na dół. Ja chcę trochę posmakować urody tej pięknej miejscowości. Stasiu nie daje
jednak za wygraną i głód zwycięża.
Zamawiamy typowe czeskie
specjały. Wieprzowina z knedlikami i do
tego lemoniada. Wszystko pyszne i o 50 procent tańsze niż w Karlowych Warach.
Zadowoleni wracamy do samochodu. Okazuje się że został tylko nasz. Na szczęście
bez mandatu. Jedziemy do Cheb. Jest to przygraniczne miasto z pięknym rynkiem. Na rynku stoi 11 szachulcowych
kamienic z XIII wieku. Nazywane
Spalickiem. Do miasta wchodzimy przez piękną bramę. Widok rynku powala nas z
nóg. Na otrzeźwienie idziemy na lody. Pyszne. Kościoły zamknięte, ale
spacerujemy po mieście i idziemy do zamku. Tu też piękny widok na okolice. Do
zamku wchodzi się drewnianym mostem. W
zamku jest piękna rotunda św. Urszuli.. Teraz kolej na przyrodę. Jedziemy do
SOOS parku narodowego gdzie znajdują się
mofety czyli wyziewy gazów wulkanicznych. Po parku chodzi się po drewnianych
mostkach. Krajobraz niesamowity. Mokradła roślinność taka jak na mokradłach.
Mnóstwo ptaków i bulgoczące źródła z zapachem siarki. Słońce chyli się ku zachodowi , bulgot smród siarki
i tylko my. Nikogo więcej. Stasiu chce
się wracać, ale ja nie daję za wygraną. Tłumaczę, że na pewno droga prowadzi do parkingu. I rzeczywiście
wychodzimy na polną drogę. Tu z kolei przy drodze kolej wąskotorowa i piękne jeziora. Na parkingu tylko nasz samochód.
Zajeżdżamy po drodze do Franciszkowych Łaźni. Piękne klimatyczne uzdrowisko z
przepiękną promenadą Domy malowane na
biało-żółto Tu na końcu promenady
rotunda w której tryska źródło. Z tyłu monumentalny dom zdrojowy.
Zaczyna się ściemniać więc jedziemy do zarezerwowanego motelu u Pieska i Kociczki. Fajny klimatyczny hotelik. Na
kolację oczywiście miejscowe piwo.
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
22 Czerwca
Po śniadaniu ruszamy do Mariańskich
Łaźni. To kolejne miasto zdrojowe w Czechach. Pogoda trochę się psuje.
Parkujemy na głównej ulicy Hlavni Triada tuż przy domu Chopina. Główna ulica to
z jednej strony przepiękne secesyjne
hotele a po drugiej park zdrojowy. Widzimy jak schodzi się orkiestra.
Zaczynają grać, a potem maszerują w kierunku domu zdrojowego. Niestety potężna
ulewa przerywa paradę. My chowamy się w kawiarni. Po pół godzinie ulewa ustaje.
Idziemy w kierunku domu zdrojowego i śpiewającej fontanny. Dom zdrojowy
przepiękny.. Zbudowany z lekkiej konstrukcji żelaznej wygląda jak promenada. Tuż obok śpiewające fontanny jedna
z atrakcji Mariańskich Łaźni. Park zdrojowy ogromny za nim neorenesansowe
budynki kasyna i nowe Łaźnie. Jedziemy jeszcze zobaczyć
cerkiew. Wchodzę w ostatniej chwili bo facet gasi światła. W przewodniku jest
napisane, że czynne cały dzień, ale życie pisze swoje przewodniki. Ruszamy do
Pilzna. Tu największą atrakcję jest browar. Mamy szczęście, bo właśnie wchodzi
rosyjskojęzyczna grupa. Załapujemy się do niej. Browar niesamowity. Wycieczka
wspaniała. Byłam na podobnej w Żywcu, ale tu jest ciekawiej. Wycieczka kończy się
piwnicach przy ogromnych bekach piwnych poczęstunkiem a jakże piwem. Głodni
jedziemy coś zjeść. Idziemy do restauracji u Saltzmanu. Porcje ogromne i
pyszne. Ceny też pasują. Niestety teraz też trochę pada. Idziemy na rynek,
który jest ogromny i przepiękny. Na samym środku ogromny kościół Bartłomieja.
Niestety w remoncie. Ja wchodzę na wieżę. Panorama miasta przecudna.
Wypatrzyłam ogromną synagogę. Niestety dziś jest sobota i jest zamknięta.
Spróbujemy jutro. Trochę chodzimy po Pilźnie. Na rynku jest festyn. Podziwiamy
przepiękne kamienice. Jedziemy do hoteliku pod Pilznem który nazywa się Na
Statku. Restauracja fantastyczna,
klimatyczna, a pokoje też super urządzone. Oczywiście wieczorem tradycyjne
piwko i spać.
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
23 czerwca
Po doskonałym śniadaniu wrcamy
do Pilzna. Najpierw synagoga. Ogromna trzecia co do wielkości na świecie.
Wewnątrz mnóstwo fotografii i eksponatów związanych z religią żydowską. Opisane
zwyczaje, święta. Fantastyczna ekspozycja. Po drodze zaglądamy do spożywczego.
Kupujemy sery i oblaty. Oblaty to takie wafle przełożone masą. Bardzo smaczne i
typowe dla tego regionu. Chwilę jeszcze
spacerujemy po Pilźnie i niestety koniec zwiedzania. Ruszamy do domu. Tym razem
GPS pokazuje nam drogę na Pragę, Kłodzko Wrocław. Bez większych kłopotów
docieramy do Warszawy.
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz