wtorek, 26 listopada 2019

Antyle Holenderskie Curacao 25 listopada 2019 r.

Antyle Holenderskie  Curacao
25 listopada 2019 r.
Po śniadaniu zbieramy się do wyjazdu. W miarę szybko docieramy na lotnisko. Tu dokonujemy ostatnich zakupów . Dwie godziny lotu i witajcie Antyle. Kolejka do odprawy paszportowej ogromna. Ale obywatele Unii Europejskiej  idą  bez odprawy tylko trzeba włożyć paszport do czytnika i  zrobić odpowiednia minę do kamery. Marcinowi robienie miny udaje się bez pudła. Natomiast ja  czekam i czekam, a bramka się nie otwiera. Uśmiecham się pochylam i nic. Marcin woła, żartując, żebym poprawiła grzywkę to może się uda. Ja machinalnie  podnoszę głowę, poprawiając grzywkę i bramka otwarta. Zamiast do kamery patrzyłam w monitor. Jak podniosłam głowę kamerka zrobiła zdjęcie. Teraz jeszcze ponowne prześwietlenie walizek, czy nie wwozimy mięsa  i wyrobów mlecznych i droga prosta do hotelu. Idę wymienić pieniądze. Dwie osoby przede mną. Cały cyrk z tą wymianą. Trzeba mieć paszport i kartę boardingową. Można wymienić tylko 280 Euro na osobę. Dziwny kraj. Bierzemy taksówkę. cena z  lotniska do miasta 40 dolarów. Za 10 kilometrów. Podobno to stała cena. Facet ma pełno dolarów. Okazuje się, że tu właściwie  króluje dolar. Podjeżdżamy pod hotel . Znajduje się przy deptaku. Po hotelach w Kolumbii wydaje nam się trochę przaśny, ale cóż inny kraj. Marcin chce szybko iść nad morze, żeby zrobić zdjęcia zachodu słońca. Trochę się spóźniamy. Ale w morzu jeszcze kąpią się ludzie. Idziemy coś zjeść. Wchodzimy do knajpki położonej  tuż nad wodą. Rozpryskujące się fale momentami chlapią aż na podest na którym stoją stoliku. Zamawiamy dania. Ja owoce morza, a Marcin półkilogramowy stek. Jedzenie doskonałe. Tylko ceny jakoś wysokie w porównaniu z Kolumbią. Piwa miejscowego nie ma . Jest tylko import. Jestem zawiedziona, bo sądziłam, że Holendrzy pozostawili tutaj tradycję warzenia piwa. Ruszamy na wieczorny spacer po mieście. Docieramy do portu. Tu znajduje się ogromne serce, do którego zakochani  przyczepiają kłódki a kluczyk wrzucają do morza. Marcin zauważył, że niektórzy spryciarze zawiesili kłódki na szyfr. Jak im się znudzi związek, to otworzą kłódkę i ją wyrzucą, Gdy stoimy przy tym sercu odzywa się do nas  po polsku kobieta. Bardzo się ucieszyła, że spotkała Polaków. Jest Polską , ale mieszka w Niemczech, Przyjechała z mężem na urlop. Chwilkę porozmawialiśmy. Koło nas przepłynął duży statek. Okazało się, że został otwarty zwodzony most pontonowy. Zaczekaliśmy do momentu, aż go zaczną zamykać. Przęsło bardzo długie . Właściwie przez cała szerokość kanału. Żegnamy się z sympatycznym państwem i dalej wędrujemy po uliczkach Willemstad. Po drodze wchodzimy jeszcze czegoś się napić. Obsługa fatalna. Marcin zamawia 2 toniki. Nie przynoszą. Wzywam kelnerkę. Przynoszą tonik i rachunek, ale na rachunku trzy toniki. Okazuje się że   według nich wypiliśmy 3 . Przychodzi szefowa i mówi że tak ma w systemie i żebyśmy zapłacili, bo to tylko 3 dolary. Wkurzyła mnie tym. Mówię jej, że skoro to tylko 3 dolary, to dlaczego robi problem, jak się pomylili, to niech ponoszą konsekwencje. Obrażona poszła i przyniosła poprawny rachunek. Jest bardzo, ale to bardzo ciepło. Nawet wiatr od morza nie chłodzi. Wracamy do hotelu i bierzemy się do roboty nad zdjęciami.


Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

kolczaste rury

wycieczkowiec nocą

porcja owoców morza

Dodaj napis

serduszko z kłódkami

Dodaj napis

graffiti
most się zamyka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz