Koguty nad ranem nie dają spać. Śniadanie, które miało być o 7.15 opóźnia się. Dostajemy tradycyjnie jajecznicę i chleb z dżemem .Kevin przyjeżdża . Zabiera walizki. Ja rozliczam się z hotelem. Okazuje się ,że cena 25 COP była za jedną osobę. Dobrze że nie za jedną nogę. Wchodzimy do parku. Dają nam paszporty z planem zwiedzania. Wejście po 50000 COP. Najpierw oglądamy zbiory muzealne. Są to głównie naczynia wyjęte z grobowców. W drugiej części muzeum zdjęcia zwierząt występujących w okolicy. Ruszamy na trasę. Trochę mnie to zaskoczyło, bo pomiędzy obiektami są duże odległości. Wszystko w górach. Wspinamy się po wytyczonej ścieżce. Pierwszy punkt po 20 minutach ostrego marszu pod górę. Jest bardzo gorąco i wilgotno. Docieramy do pierwszego stanowiska archeologicznego Alto de Segowia. Jest tu wiele grobowców. Co ciekawe grobowce te są bardzo głębokie. Trzeba schodzić po nieforemnych stopniach. Wnętrza grobów wykute w skale są wspierane kolumnami. Niektóre groby są pomalowane. Mają proste geometryczne wzory biało czarne, czasami z dodatkiem czerwieni. Turystów jest stosunkowo mało. Zaglądamy do wszystkich grobowców po kolei. Strażnicy otwierają nam groby . Teraz znowu marsz do góry .Pot zalewa nam czoła i oczy. Idziemy pomiędzy poletkami. Rośnie tu wszystko, kukurydza, kawa, juka, . Po drodze oszczekują nas psy. Docieramy do Alto del Duende. Tu znajdują się bardzo głębokie grobowce. Niektóre znajdują sią na głębokości 6 metrów. Nie wszystkie są oświetlone, Tu dociera mniej turystów. Większość rezygnuje po pierwszym stanowisku. Ruszamy dalej. Tu też droga pomiędzy poletkami. Idziemy brzegiem kanionu. ściany kanionu bardzo strome. Ku naszemu zaskoczeniu są uprawiane. Głownie posadzona jest kawa. Nie wyobrażam sobie jak można ją zbierać na takiej stromiźnie. Zmęczeni docieramy do kolejnego punktu naszej wędrówki El Talbon. Tu z kolei są wystawione posągi wyjęte z grobowców. Jest już po 11.30. decydujemy się iść do samochodu. Z kierowca umówiliśmy się o 11.00. On prawdopodobnie uważał, że wrócimy po pierwszym odcinku. Powrót stosunkowo łatwy. Skupiamy się na oglądaniu przyrody. A jest co oglądać. Dolina przepiękna. Bujna roślinność. Warto było tu przyjechać i zadać sobie trud wspinaczki. Dla takich widoków warto. Spoceni, zmęczeni, ale szczęśliwi wsiadamy do samochodu i dalej w drogę. Ruszamy do Villavieha małego miasteczka leżącego przy pustyni Tatacoa. Najpierw droga w remoncie. za to widoki boskie. kanion rzeki San Andres rzuca nas na kolana. Gdy jechaliśmy wczoraj Kevin mówił nam o kanionie, ale było ciemno. Natomiast dzisiaj możemy obejrzeć go w całej okazałości. Samochód którym jedziemy nie ma klimatyzacji. Tu jest strasznie gorąco. Po prostu płynę w tym samochodzie. Jest ponad 35 stopni. Otwarte okna nic nie dają. Dzisiaj miał być w Kolumbii protest przeciwko prezydentowi. zastanawiamy się czy będziemy mieli jakieś kłopoty związane z tym protestem, czyli zamknięte ulice itp. Okazuje się że nic z tego. Wszędzie jest spokojnie. Docieramy do Villavieha. Pierwszy hotel najlepszy w mieście pełen. Idziemy do drugiego obok pusty. Decydujemy się zostać. Okazuje się że w mieście nie ma wody. W tym hotelu też. Recepcjonistka twierdzi, że tylko w tym momencie. decydujemy się zostać. Idziemy na obiad. zamawiamy jakąś różową rybę. jest wspaniała. Wracamy do hotelu. Nie ma wody. To już przekracza moją wytrzymałość. Idziemy szukać innego hotelu. Znajdujemy hotel, który ma rezerwuar z wodą, więcej nawet basen i na dodatek wolne pokoje. Bierzemy tuk-tuka i przenosimy się do tego hotelu. Załatwiamy wycieczkę na jutro na pustynię. . Pierwsza rzecz którą zrobiliśmy w nowym hotelu to skok do basenu. Co za ulga. Czułam się tak klejąca, że nie mogłam się na niczym innym skupić. Kąpiel w basenie dodała nam sił. Bierzemy się za robotę. Ja za bloga. Marcin za zdjęcia. Siedzimy na patio hotelu. Jest doprowadzony prąd, tak ,że można podłączyć komputer.
|
ozdoby w ogródku |
|
eksponaty w muzeum |
|
zejście do grobowca |
|
grobowiec |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
malowidła w grobowcu |
|
dekoracje w grobowcu |
|
jakoś trzeba sobie radzić |
|
w niektórych są rzeźby |
|
te kamulce to schody |
|
Dodaj napis |
|
w jednym były urny |
|
w grobowcu |
|
dekorowane ściany |
|
w grobowcu |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
widoki były wspaniałe |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
oplatane drzewo |
|
Dodaj napis |
|
tu już święta |
|
poidełka dla kolibrów |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
mimoza/? |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
dzbanecznik |
|
jak zwykle jajecznica |
|
ten placek to arepa |
|
eksponaty z muzeum |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
maszyna do wyciskania soku z trzciny |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
w grobowcu |
|
Dodaj napis |
|
urny w grobowcu |
|
schody 6 metrów w głąb |
|
Dodaj napis |
|
w grobowcu |
|
Dodaj napis |
|
dekoracje w grobowcu |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
suszenie kawy |
|
Dodaj napis |
|
malutka papaja |
|
drzewa podobne do bambusów |
|
rośnie młody pęd podobny do bambusa |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
ciekawe grzyby |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
|
dzbanecznik |
|
kanion rzeki |
|
Dodaj napis |
|
Dodaj napis |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz