środa, 6 listopada 2019

Kolumbia 6 listopada

6 listopada.2019

 La Macarena Bogota

Dziś a jakże pospaliśmy . Pobudka o 4.30. Żeby nie zaspać ciągle się budziłam. Marcin budzi mnie o 4.30  zdziwiony, bo według niego to o tej porze powinniśmy być już w drodze. Oczywiście kierowca czeka, Gdy wsiadamy do samochodu przychodzi Adriana.- właścicielka hotelu. Jedziemy za miasto. Wysiadamy z samochodu. Marcin z Adrianą o czymś dyskutują. Okazuje się , że ustalają , gdzie wzejdzie słońce. Gdy już doszli do porozumienia zaczęło coś szumieć. Nad nami czyste niebo a słychać wyraźny szum deszczu. To naprawdę się działo. Było słychać deszcz, który był jeszcze daleko. Niestety dopadł nas i tyle było z oglądania wschodu słońca. . Podjechaliśmy pod posesję na której stał moim zdaniem  masakryczny budynek. Wysoki, wąski na szczycie migające światełka. Ma tą zaletę, że jest ze szczytu wspaniały widok na okolice, na wspaniałe pagórki. Gdy podziwiamy okolicę Adriana przynosi nam placki z kukurydzy  zwane arepą i kawę. Opowiadam jej o moich doświadczeniach z arepą w Wenezueli, ale tam robiona była z juki i była paskudna. Ta jest zjadliwa. Gdy ustał deszcz ruszamy dalej. Wysiadamy z samochodu i ruszamy na piechotę. Adriana zaprowadza nas na farmę, gdzie hoduje się dziwne ptaki, kolorowe kaczki, indyki oraz przeróżne owoce tropikalne. Potem spacer nad wodę. Tu widzimy, że rzeka może też być brunatna, żółto-brunatna i zielona. To w małych dopływach Canio Cristales tak wybarwiają się glony w zależności od nasłonecznienia i pory roku. Spotykamy się z właścicielem łodzi,. Najpierw jednak przeprawa wbród przez dwie małe rzeczki.  Buty zamoczone. W końcu wsiadamy do łodzi. Pływamy po rzece w poszukiwaniu delfinów. W końcu są. Radość wielka, ale zdjęć nie ma . Delfiny pokazują się na moment i znikają pod wodą. Marcinowi udało się zrobić tylko zdjęcie płetwy delfina. Delfiny spotykamy kilka razy, ale fotek brak.. Do 9 pływamy po rzece. trochę się denerwuję, bo samolot o 11.07 a my jeszcze na wodzie. W końcu dobijamy do brzegu. Tuk tuk zawozi nas do hotelu. Wszystko wrzucamy do walizki i zawozimy na lotnisko. Oddajemy walizkę i tut-tuk zawozi  nas na śniadanie, Potem tylko rozliczenie się z Adrianą i na lotnisko. Tam spotykamy Brazylijczyków z którymi byliśmy przez dwa dni na wycieczce. Bardzo sympatyczni młodzi ludzie. Startujemy z opóźnieniem , bo młody człowiek źle się poczuł i zabrało go pogotowie.  Do Bogoty przylatujemy o czasie. Taksówką już teraz za normalne pieniądze jedziemy do naszego hotelu Grand Park.. Tu witają nas jak starych znajomych. jednak check-in od 15. Zostawiamy walizkę i ruszamy na zwiedzanie muzeum złota. Muszę przyznać, że kolekcja imponująca. Ogromne ilości dobrze zachowanych wyrobów ze złota z czasów prekolumbijskich. Złoto to symbol władzy, ale też związany jest z pochówkiem . Dużo wyrobów było wykonanych w celu złożenia ich ze zmarłym do grobu.. Obok muzeum złota jest muzeum szmaragdów. Kolumbia słynie z przepięknych szmaragdów. jednak jesteśmy zawiedzeni tym muzeum. Nie wolno robić zdjęć. Jest trochę ładnych eksponatów, ale kolekcja nie rzuca na kolana. To samo oferta sklepu.. Wychodzimy z muzeum i  idziemy na plac Boliwara, który wchodzi w skład zabytkowej dzielnicy Candelabria. Po drodze wstępujemy do restauracji na zupę ziemniaczaną tutejszą specjalność. Kelnerzy mówią po hiszpańsku. Tak się dogadaliśmy, że przynieśli zupę i drugie. A moment wcześniej Marcin powiedział, że na drugie idziemy gdzie indziej. No trudno. Idziemy najpierw na plac Boliwara a potem chodzimy po przepięknie zachowanych uliczkach. szukamy uliczki, którą widzieliśmy  namalowaną na obrazie. oczywiście znajdujemy ją. Wracając wstępujemy do słynnego lokalu Fałszywe wrota. Tu specjalnością jest gorąca czekolada z żółtym serem. W niedzielę przed tym lokalem była długa kolejka. Teraz jest pełno, ale znajdujemy miejsce. Zamawiamy tę czekoladę , a Marcin jeszcze dwa ciastka.. Wrzucam pokruszone kawałki żółtego sera do czekolady i próbuję. Dla mnie sama czekolada to ściema. Najwięcej w niej cukru. Jest bardzo słodka i na dodatek mało w niej kakao. Powinni spróbować czekolady z Wedla to by wiedzieli jak wygląda prawdziwa czekolada do picia.. Marcin oczywiście tak się zasłodził ciastkami i czekoladą, że ledwo zjadł ostatnie ciacho. Wracamy do hotelu. Chcemy złapać taksówkę , ale jest z tym kłopot. W końcu udaje nam się i za 5 zł docieramy do hotelu. Teraz się rozpakowujemy, ruszamy do pracy nad blogiem. Mnie tak chce się spać, że proszę Marcina, by mnie obudził po godzinie. Gdy się budzę po godzinie Marcin smacznie śpi. Jutro lecimy do Amazonii.

w muzeum złota

w muzeum złota

w muzeum złota

w muzeum złota

mumia w muzeum złota

widok z dachu budynku

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

glony na dnie rzeki

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis



kawałek delfina

Dodaj napis

fajne ptaki


Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

transport konia na łodzi

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

Dodaj napis

na placu Boliwara

uliczki Candelarii

mural w Candelarii

Dodaj napis

magiczny kościółek

Dodaj napis

Dodaj napis

fajne grafiti

Dodaj napis

Dodaj napis
mimoza

Dodaj napis


przed wylotemz Macareny

eksponaty zw muzeum złota

eksponaty zw muzeum złota

eksponaty zw muzeum złota

eksponaty zw muzeum złota

eksponaty zw muzeum złota

eksponaty zw muzeum złota


na placu Boliwara

Dodaj napis

masakryczny budynek

Dodaj napis

widoki z dachu 




1 komentarz:

  1. Istnieją teorie, zgodnie z którymi gorąca czekolada z żółtym serem znacząco poprawia refleks... Trzeba jej było zatem skosztować przed spotkaniem z delfinami :) :) :)
    TW

    OdpowiedzUsuń