Portugalia 2007
27 -28 kwietnia
wylatujemy do Lisbony. Niestety
nie zarezerwowałam noclegów na pierwszą
noc bo były bardzo drogie, a reszta była
zajęta. Może coś znajdziemy na miejscu. Mamy za to zarezerwowany samochód do
odbioru po przylocie na lotnisku.Za samochód na cały pobyt z pełnym ubezpieczeniem zapłaciliśmy 333 Euro Lecimy tanimi liniami TAM. Kolejka do odprawy
straszna. Zaczyna się majówka więc mnóstwo ludzi wylatuje. W samolocie komplet
pasażerów. Lot trwa 4 godziny. Lądujemy około
o 2 w nocy. Odbieramy samochód. Faceci z wypożyczalni musieli czekać na nas.
Samolot wylądował spóźniony. Jedziemy do miasta. Po drodze zatrzymujemy się
przy różnych hotelach. Niestety albo
nikt nam nie otwiera albo mają komplet gości. W końcu koło 4 mama decyduje , że
śpimy w samochodzie bo do świtu
niedaleko. Jakoś przespaliśmy noc. Zmęczeni
idziemy na śniadanie, Zajeżdżamy do hotelu, który mijaliśmy po drodze z lotniska. Rezerwujemy dwa pokoje i jedziemy
na lotnisko po Ewę. Ewa przylatuje z Brazylii. Samolot ląduje o czasie i już jesteśmy w komplecie. Wracamy
do hotelu. Tu krótki odpoczynek i jedziemy zwiedzać Lizbonę. Przejeżdżamy najdłuższym 16 kilometrowym mostem . Most nosi imię Vasco da Gamy.
Jest piękny . Stojące latarnie
przypominają maszty statku. Zwiedzanie zaczynamy od Placu Comercio ze
wspaniałym Łukiem Triumfalnym posągiem króla
Józefa I. Po drodze zahaczamy o kościół
Coceicao Velha którego portyk uderza przepiękną charakterystyczną dla
Portugalii ornamentyką manuelińską Ruszamy do centrum handlowego bo przecież
turysta też człowiek musi coś zjeść. Za radą Ewy zamawiamy danie z dorsza bacalhau. Najpierw solonego
dorsza się suszy a potem moczy w wodzie
i przygotowuje piecze lub smaży.
Osobiście wolę świeżego dorsza. Ale Portugalia to kraj gdzie dorsza się je na
tysiąc sposobów. Posileni ruszamy żółtym
tramwajem na zamek św. Jerzego. Po
drodze mijamy katedrę Se. Wspinamy się po schodach do bramy następnie
dzielnica średniowiecznych domów i wreszcie zamek z
pomnikiem Alfonsa
Zdobywcy Z tarasu przepiękny widok na
miasto i na rzekę Tag czekamy na zachód słońca, który tu jest zachwycający. Po zmroku wąskimi uliczkami
wracamy do samochodu i do hotelu.
Jesteśmy wszyscy padnięci , bo przecież wszyscy podróżowaliśmy zeszłej nocy.
|
most Vasco da Gamy |
|
Plac Comercio |
|
katedra |
|
na zamku św Jerzego |
|
twierdza San Jorge |
|
Mama dzielnie się wspina |
|
Lizbona nocą |
29 kwietnia
Po śniadaniu ruszamy do dzielnicy
Belem Zaczynamy od wieży Torre de Belem
Wybudowana prze Manuela I w stylu manuelińskim służyła nie tylko do obrony. Tu był więziony
Józef Belem. Widok z ostatniego piętra wspaniały. Brama jest piękna. To symbol
Lizbony. Wieżyczki loggie, ozdoby w postaci skręconych lin. Dla mnie bajkowa
architektura .Kolejny punkt programu to Padrao dos Descombrimentos. Pomnik hołd
dla odkrywców wybudowany w 1960 roku w rocznicę 500 lecia śmierci Henryka
Żeglarza. Pomnik robi wrażenie . 52 metrowa wieża. Przypominająca karawelę
krzyż i miecz. Na dziobie posąg księcia
Henryka i innych żeglarzy. Na ziemi marmurowa płyta z mapą świata przedstawiająca daty i miejsca portugalskich odkryć Po małej kawie
ruszamy do klasztoru Heronimitów.
Klasztor został zbudowany w podzięce za odkrycie drogo do Indii przez Vasco da
Gamę.
Kościół w stylu manuelińskim swym
pięknem zarówno z zewnątrz jak w wnętzre rzucają na kolana. Zdobienia
marynistyczne są wszędzie. Przepych ogromny. W kościele znajduja się
nagribki Vasco da Gamy i Luisa de Camoesa. Na koniec odwiedzamy krużganki. To nas już
powaliło. Coś tak delikatnego pięknego i na
dodatek ogromnego. Nie spodziewałam się takich cudów. Z klasztoru
idziemy do muzeum powozów. Powozy, karety zawsze mnie pociągają i nie mogłam
sobie tego odpuścić. Idziemy jeszcze na wspaniałe ciasteczka do wykładanej
kafelkami ciastkarni czynnej od 1837 roku. Pasteis de belem. Są to
małe tarty z nadzieniem budyniowym.
Posypujemy je delikatnie cynamonem. Są jeszcze ciepłe. Pycha. Ucinamy sobie krótki spacer. Kolacja i wracamy
do hotelu. Dzień pełen wrażeń i trzeba trochę odpocząć.
|
wieża Belem |
|
wieża belem |
|
na wieży |
|
detale na wieży |
|
widok z wieży |
|
pomnik odkrywców |
|
klasztor Hieronimów |
|
Pomnik Odkruywców |
|
klasztor Hieronimów |
|
klasztor Hieronimów |
|
krużganki w klasztorze Hieronimów |
|
grobowiec Vasco da Gama
|
|
krużganki w klasztorze |
|
karoca w muzeum |
|
kolekcja karoc i powozów |
30 kwietnia
Rano opuszczamy hotel i ruszamy na północ Portugalii do Bragi. Do przejechania prawie 400 kilometrów. Docieramy do Bragi około 15. Najpierw jedziemy do położonego 5 kilometrów od Bragi sanktuarium Bom Jezus do Monte. Stasiu tak się rozpędza że wjeżdża na samą górę pod kościół. Zadaniem zwiedzających jest jednak stanąć u podnóża góry . Zobaczyć piękny kościół i schody doń prowadzące podziwiać stacje drogi krzyżowej. Schodów na górę jest 1000. Postanawiamy zjechać na dół kolejką linowo terenową i zacząć wspinaczkę. Mama mimo swoich lat też decyduje się na tę wersję . Widok z dołu na barokowe schody fascynujący. Droga pod górę zważywszy że zatrzymujemy się przy kolejnych stacjach drogi krzyżowej do pokonania. Święta droga bo tak nazywa się ta trasa fantastyczna. Kolejne stacje to kapliczki przedstawiające naturalnych rozmiarów postacie. W końcu docieramy na szczyt. Zjeżdżamy do Bragi która jest jednym z ważniejszych miast Portugalii. Tu odwiedzamy katedrę z. Tu znajdują się pokryte złotem organy. Obok katedry plac pałac arcybiskupi z przylegającym do niego ogrodem z pięknymi arkadami. Późnym wieczorem docieramy do Porto. Wypijamy winko a jakże Porto i idziemy spać. Jutro 1 maja. Nie wiemy co będzie otwarte.W Porto zatrzymujemy się w hotelu San Jose 50 Euro za pokój
|
kościół Bom Jesusu |
|
schody do kościoła |
wnętrze kościoła
|
ogród biskupi
|
1 maja.
Po śniadaniu ruszamy
zwiedzać Porto. Znajoma pierwszomajowa muzyka. Trochę manifestantów czy uczestników pochodu. Oglądamy
ratusz i ruszamy do katedry. Po drodze zahaczamy o charakterystyczny kościół Torre de Clerigos. Katedra
jest ogromna. Wnętrze a szczególnie ołtarz nurza się w złocie. Mnóstwo
tu azulejos portugalskiej niebieskiej
ceramiki. Krużganki nie są tak
piękne jak w Lizbonie ale są w zupełnie innym stylu. Z katedry jest wspaniały
widok na dachy Porto. Zwiedzamy jeszcze
kościół są Ildefonsa z zewnątrz pokryty
azulejos. Ruszamy nad rzekę. Tu naszym celem jest most Ponte Dom Luiz I . Żelazny
most na rzece Duero. Po drodze oglądamy jeszcze kościół świętego Ildefonsa
pokryty z zewnątrz azulejos. Na nabrzeżu
wstępujemy do knajpki. Tu zjadamy miejscowe przysmaki a więc sardynki.
Ruszamy do Fatimy .Zatrzymujemy się w hotelu Residencial W Fatimie jest zimno, pada deszcz. Decydujemy się zwiedzić jaskinię Grutas
de Mira de Aire. Wycieczka trwa około godziny.
Przewodniczka pyta czy Mama da radę. Ewa powiedziała jej że Mama pokonała 100o
schodów w Bom Jezus to kobieta zwątpiła. Jaskinia przepiękna. Piękne nacieki,
jeziorka, fontanna. Wracamy do Fatimy.
Zaglądamy do kościoła a wieczorem idziemy na nabożeństwo ze świecami. Muszę
przyznać, że atmosfera robi wrażenie. Wieczór
piękne śpiewy i mnóstwo świec w rękach pielgrzymów. Wracamy w podniosłej
atmosferze do hotelu
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
2 maja.
Rano pogoda dopisuje.
Idziemy znowu do Kościoła. Teraz otwarte są
stragany. Tu kwitnie handel. Można sobie kupić plastikową część ciała, szczególnie
odpowiednik tej chorej i złożyć w
ofierze, by wyzdrowieć. Sama nie wierzę że to piszę. Fatima specjalnie nie
zrobiła na mnie wrażenia. Oprócz wczorajszej procesji. Mam wrażenie że zbyt to wszystko skomercjalizowane. Wracamy
do Lizbony, bo jutro Ewa ma samolot do Krakowa. Wracamy do starego hotelu. Popołudnie spędzamy w oceanarium Jesteśmy
zachwyceni ogromem akwariów oraz bogactwem fauny. Wracamy jednak do starej
części Lizbony Po drodze zajeżdżamy na dworzec Santa Apolonia i robimy zdjęcia.
To stąd ruszał Gerard na podbój
Europy. Jedziemy do starej Lizbony.
Wędrujemy uliczkami Baixy. Robi się
ciemno Windą de Santa Justa wjeżdżamy na górę. wracamy do hotelu. Jutro rano odwozimy Ewę na lotnisko.
|
Winda santa Justa |
|
Winda Santa Justa |
3 maja
Wczesnym rankiem jedziemy na lotnisko.
Wracamy ze Stasiem na śniadanie Opuszczamy hoteli ruszamy do Evory. Po drodze mijamy plantacje dębów korkowych. Całe kilometry ciągnące się plantacji z poobdzieraną korą.Tu znajduje
się kaplica de Ossos. kaplica wyłożona jest kośćmi 5 tysięcy zakonników. Robi to niesamowite wrażenie.
Evora jest miastem wpisanym na listę Unesco. Mnóstwo tu zabytków rzymskich i mauretańskich. Evora jest
prześliczna. Wąskie malownicze uliczki. Zaglądamy do katedry wyłożonej marmurami. Z tyłu przepiękny plac z
fontanną. Obok pozostałości po rzymskiej
świątyni Diany. Nie ominęliśmy także
ogromnego akweduktu. Po porządnym obiedzie ruszamy do Lagos. Zatrzymujemy się w Pensao MarAzul za 45 Euro To miasto z duszą. Tu
czuć atmosferę luzu, plaży i wypoczynku. Sam deptak wyłożony ceramiką. Idziemy
obejrzeć bastion w jego wnętrzu dużo
materiałów dotyczących Henryka Żeglarza. Obok targ niewolników. Wracamy do
hotelu. Jutro wycieczka po morzu
4 maja
Rano jedziemy na nabrzeże. Tu
wykupiliśmy wycieczkę po morzu. Wokół wybrzeża są wspaniałe skały i plaże. Mamy
szansę obejrzeć to od strony morza.
Wycieczka wspaniała mnóstwo przybrzeżnych jaskiń, pojedynczych skał przybierających różne
kształty. Na dodatek niebieskie niebo szmaragdowe morze i żółtozłociste skały
takie widoki pozostają na zawsze w pamięci. Wędrujemy jeszcze po uliczkach
Lagos. Morska bryza pozwala na taką wędrówkę chociaż słońce pali. Po obiedzie
ruszamy do Tomar. Do przejechania 400 kilometrów. Wieczorem docieramy do
pięknego miasteczka Zatrzymujemy się w hotelu Trovador za 60 Euro
5 maja .
Zaczynamy od
najsłynniejszej budowli tajemniczego i wspaniałego zamku i klasztoru templariuszy Góruje on nad miastem.
Początkowo wygląda na surową budowlę ale jak się człowiek zbliża to zapiera
dech w piersiach. Ilość zdobin powoduje
zawrót głowy. Do tego piękne schody. Na koniec zostawiam sobie najsłynniejsze
okno w Portugalii okno manuelińskie ozdobione motywami roślinnymi i
żeglarskimi Obiekt wpisany na listę
UNESCO . Wszyscy jesteśmy pod wrażeniem piękna zbudowanego z kamienia
Przez Fatimę jedziemy do Batalhii.
Tu znajduje się arcydzieło gotyku i symbol zwycięstwa Portugalii nad
Hiszpanią opactwo Batalia .Kościół
został zbudowany na pamiątkę zwycięskiej
bitwy nad Hiszpanami pod
Aljubarottą w 1385 r. Kościół jest
ogromny w stylu manuelińskim. Pełno ozdób . Szczególnie piękna kaplica
fundatora ośmiokątna kaplica gdzie pod
świetlikiem spoczywa Jan i jego żona Filipa. Przepiękny krużganek w stylu
manuelińskim za wszystkimi symbolami tej sztuki, krzyże, gałęzie, motywy
roślinne i żeglarskie. Ale wszystko ze smakiem
Drugi krużganek ośmiokątny bez dachu
jest największą atrakcją tego kościoła. Przytłoczeni ogromem i pięknem zjadamy obiad
oczywiście owoce morza i jedziemy do położonej obok Alcobacy. To największy
w Portugalii kościół. Dodatkowo łączy się z nim miłosna historia jest to
historia króla Pedro i jego ukochanej Inez, która była dwórką jego
żony. Ojciec Pedro wydalił ją z królestwa. Jednak gdy Perdo został wdowcem
sprowadził ją z powrotem na dwór. Z rozkazu ojca Inez została zamordowana. Gdy
władzę przejął Pedro zemścił się na
mordercach i ujawnił że Inez była poślubiona przez niego potajemnie.
Nakazał jej ekshumację i złożenie hołdu przez poddanych. Jest pochowana razem w
mężem w tym kościele. Mnisi żyjący w tym opactwie słynęli z potwornego obżarstwa
i opilstwa. Jednak miarą czy mogą
jeszcze spędzić czas w refektarzu było
drzwi do nich wiodące. Jeśli któryż się nie mieścił musiał pościć. Kościół we
wnętrzu jest dosyć surowy, natomiast krużganki i kaplice bogato zdobione w
stylu manuelińskim.
Pełni wrażeń kupujemy pamiątki
i jedziemy do hotelu Miramonte w Sintrze
6 maja
Od rana niepowodzenia Niestety
Pałac Narodowy nieczynny. Idziemy więc do Palacio da Pena. Najbardziej
kiczowatego pałacu. Wspinamy się po schodach na szczyt do zamku Maurów a potem do pałacu da Pena Nad
drzwiami gargulce , mnóstwo kopułek wieżyczek, minaretów baszty złocone kopuły Rozmaitość stylów, detali powoduje ze pałac jest kiczowaty Już
zewnętrzna kolorystyka czerwień, błękit żółć
powoduje że ma się wrażenie że to projekt jakiegoś pozbawionego gustu
architekta Zwiedzamy pałac w tłumie turystów. Nawet jesteśmy zdziwieni bo do
tej pory nie była takich tłumów.
Wnętrza pałacu są niezmienione od
czasu kiedy w1910 r się stąd wyprowadzili ostatni królowie Portugalii. Mnóstwo
miśnieńskiej porcelany, piękne meble.
Niestety dobiega końca nasza
przygoda z Portugalią. Musimy wracać do Lizbony bo samolot nie będzie czekał.
Samochód oddajemy na lotnisku. Nikt nie pokwapił się aby sprawdzić jego stan.
Żegnaj Portugalio kraju jakże inny od Hiszpanii chociaż też naznaczony piętnem
odkryć geograficznych . Kuchnia
wspaniała. Kraj wcale nie taki bogaty jak nam się wydawało. Ludzie żyją
skromnie. Podstawą jedzenia są owoce morza, ale
zabytki przyroda warte zobaczenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz