niedziela, 17 stycznia 2021

Portugalia 2007

 

Portugalia  2007

27 -28 kwietnia

wylatujemy do Lisbony. Niestety nie zarezerwowałam noclegów na  pierwszą noc bo  były bardzo drogie, a reszta była zajęta. Może coś znajdziemy na miejscu. Mamy za to zarezerwowany samochód do odbioru po przylocie na lotnisku.Za samochód na cały pobyt z pełnym ubezpieczeniem zapłaciliśmy 333 Euro Lecimy tanimi liniami TAM. Kolejka do odprawy straszna. Zaczyna się majówka więc mnóstwo ludzi wylatuje. W samolocie komplet pasażerów. Lot trwa 4 godziny. Lądujemy  około o 2 w nocy. Odbieramy samochód. Faceci z wypożyczalni musieli czekać na nas. Samolot wylądował spóźniony. Jedziemy do miasta. Po drodze zatrzymujemy się przy różnych hotelach. Niestety  albo nikt nam nie otwiera albo mają komplet gości. W końcu koło 4 mama decyduje , że śpimy w   samochodzie bo do świtu niedaleko. Jakoś przespaliśmy noc. Zmęczeni  idziemy na śniadanie, Zajeżdżamy do hotelu, który mijaliśmy po drodze  z lotniska. Rezerwujemy dwa pokoje i jedziemy na lotnisko po Ewę. Ewa przylatuje z Brazylii. Samolot ląduje  o czasie i już jesteśmy w komplecie. Wracamy do hotelu. Tu krótki odpoczynek i jedziemy zwiedzać Lizbonę.  Przejeżdżamy najdłuższym 16 kilometrowym     mostem . Most nosi imię Vasco da Gamy. Jest piękny . Stojące  latarnie przypominają maszty statku. Zwiedzanie zaczynamy od Placu Comercio ze wspaniałym Łukiem Triumfalnym  posągiem króla Józefa I. Po drodze zahaczamy o kościół  Coceicao Velha którego portyk uderza przepiękną charakterystyczną dla Portugalii ornamentyką manuelińską Ruszamy do centrum handlowego bo przecież turysta też człowiek musi coś zjeść. Za radą Ewy zamawiamy  danie z dorsza bacalhau. Najpierw solonego dorsza się suszy a potem  moczy w wodzie i przygotowuje   piecze lub smaży. Osobiście wolę świeżego dorsza. Ale Portugalia to kraj gdzie dorsza się je na tysiąc sposobów. Posileni ruszamy  żółtym tramwajem na  zamek św. Jerzego. Po drodze mijamy  katedrę Se.  Wspinamy się po schodach do bramy  następnie  dzielnica średniowiecznych domów i wreszcie  zamek z  pomnikiem          Alfonsa Zdobywcy  Z tarasu przepiękny widok na miasto i na rzekę Tag czekamy na zachód słońca, który tu   jest zachwycający. Po zmroku wąskimi  uliczkami   wracamy do samochodu i  do hotelu. Jesteśmy wszyscy padnięci , bo przecież wszyscy podróżowaliśmy zeszłej nocy.



most Vasco da Gamy


Plac Comercio


katedra

na zamku św Jerzego

twierdza San Jorge

Mama dzielnie się wspina

Lizbona nocą





29 kwietnia

Po śniadaniu ruszamy do dzielnicy Belem Zaczynamy od wieży Torre de  Belem Wybudowana prze Manuela I  w stylu manuelińskim  służyła nie tylko do obrony. Tu był więziony Józef Belem. Widok z ostatniego piętra wspaniały. Brama jest piękna. To symbol Lizbony. Wieżyczki loggie, ozdoby w postaci skręconych lin. Dla mnie bajkowa architektura .Kolejny punkt programu to Padrao dos Descombrimentos. Pomnik hołd dla odkrywców wybudowany w 1960 roku w rocznicę 500 lecia śmierci Henryka Żeglarza. Pomnik robi wrażenie . 52 metrowa wieża. Przypominająca karawelę krzyż i miecz. Na dziobie  posąg księcia Henryka i innych żeglarzy. Na ziemi marmurowa płyta z mapą świata przedstawiająca  daty i miejsca  portugalskich odkryć  Po małej kawie  ruszamy do klasztoru  Heronimitów. Klasztor został zbudowany w podzięce za odkrycie drogo do Indii przez Vasco da Gamę.

Kościół w stylu manuelińskim swym pięknem zarówno z zewnątrz jak w wnętzre rzucają na kolana. Zdobienia marynistyczne są wszędzie. Przepych ogromny. W kościele  znajduja się  nagribki Vasco da Gamy i Luisa de Camoesa.  Na koniec odwiedzamy krużganki. To nas już powaliło. Coś tak delikatnego pięknego i na  dodatek ogromnego. Nie spodziewałam się takich cudów. Z klasztoru idziemy do muzeum powozów. Powozy, karety zawsze mnie pociągają i nie mogłam sobie tego odpuścić. Idziemy jeszcze na wspaniałe ciasteczka do wykładanej kafelkami  ciastkarni  czynnej od 1837 roku. Pasteis de belem. Są to małe tarty  z nadzieniem budyniowym. Posypujemy je delikatnie cynamonem. Są jeszcze ciepłe. Pycha.  Ucinamy sobie krótki spacer. Kolacja i wracamy do hotelu. Dzień pełen wrażeń i trzeba trochę odpocząć.

wieża Belem

wieża belem

na wieży

detale na wieży

widok z wieży

pomnik odkrywców

klasztor Hieronimów

Pomnik Odkruywców

klasztor Hieronimów




klasztor Hieronimów
krużganki w klasztorze Hieronimów

grobowiec Vasco da Gama


krużganki w klasztorze

karoca w muzeum

kolekcja karoc i powozów

30 kwietnia

Rano opuszczamy hotel i ruszamy na północ Portugalii do Bragi. Do przejechania prawie 400 kilometrów. Docieramy do Bragi  około 15. Najpierw jedziemy do położonego 5 kilometrów od Bragi  sanktuarium Bom Jezus do Monte. Stasiu tak się rozpędza że wjeżdża na samą górę pod kościół. Zadaniem zwiedzających jest jednak stanąć u podnóża góry . Zobaczyć piękny kościół i schody doń prowadzące  podziwiać stacje drogi krzyżowej. Schodów na górę jest 1000. Postanawiamy zjechać na dół kolejką  linowo terenową i zacząć wspinaczkę. Mama mimo swoich lat też decyduje się na tę wersję . Widok z dołu na barokowe schody fascynujący. Droga pod górę  zważywszy że zatrzymujemy się przy kolejnych stacjach drogi krzyżowej do pokonania. Święta droga bo tak nazywa się ta trasa  fantastyczna. Kolejne stacje  to  kapliczki przedstawiające   naturalnych rozmiarów postacie. W końcu docieramy na szczyt. Zjeżdżamy do Bragi która jest jednym z ważniejszych miast Portugalii. Tu odwiedzamy katedrę z. Tu znajdują się  pokryte złotem organy. Obok katedry  plac  pałac arcybiskupi z przylegającym do niego ogrodem z  pięknymi arkadami. Późnym wieczorem  docieramy do Porto. Wypijamy winko a jakże Porto i idziemy spać. Jutro 1 maja. Nie wiemy co będzie otwarte.W Porto zatrzymujemy się w hotelu San Jose 50 Euro za pokój

kościół Bom Jesusu



schody do kościoła 

wnętrze kościoła
ogród biskupi











1 maja. 

Po śniadaniu ruszamy zwiedzać Porto. Znajoma pierwszomajowa muzyka. Trochę   manifestantów czy uczestników pochodu. Oglądamy ratusz i ruszamy do katedry. Po drodze zahaczamy  o charakterystyczny kościół  Torre de Clerigos.   Katedra  jest ogromna. Wnętrze a szczególnie ołtarz nurza się w złocie. Mnóstwo tu azulejos portugalskiej niebieskiej  ceramiki.  Krużganki nie są tak piękne jak w Lizbonie ale są w zupełnie innym stylu. Z katedry jest wspaniały widok na dachy Porto.   Zwiedzamy jeszcze kościół  są Ildefonsa z zewnątrz pokryty azulejos. Ruszamy nad rzekę. Tu naszym celem jest most Ponte Dom Luiz I . Żelazny most na rzece Duero. Po drodze oglądamy jeszcze kościół świętego Ildefonsa pokryty z zewnątrz azulejos. Na nabrzeżu  wstępujemy do knajpki. Tu zjadamy miejscowe przysmaki a więc sardynki. Ruszamy do Fatimy .Zatrzymujemy się w hotelu Residencial W Fatimie jest zimno, pada deszcz. Decydujemy się  zwiedzić jaskinię  Grutas  de  Mira  de Aire. Wycieczka trwa około godziny. Przewodniczka pyta czy Mama da radę. Ewa powiedziała jej że Mama pokonała 100o schodów w Bom Jezus to kobieta zwątpiła. Jaskinia przepiękna. Piękne nacieki, jeziorka, fontanna.  Wracamy do Fatimy. Zaglądamy do kościoła a wieczorem idziemy na nabożeństwo ze świecami. Muszę przyznać, że atmosfera robi wrażenie. Wieczór  piękne śpiewy i mnóstwo świec w rękach pielgrzymów. Wracamy w podniosłej atmosferze do hotelu


































2 maja. 

Rano pogoda dopisuje. Idziemy znowu do Kościoła. Teraz otwarte są  stragany. Tu kwitnie handel. Można sobie kupić  plastikową część ciała, szczególnie odpowiednik tej chorej i  złożyć w ofierze, by wyzdrowieć. Sama nie wierzę że to piszę. Fatima specjalnie nie zrobiła na mnie wrażenia. Oprócz wczorajszej procesji. Mam wrażenie że  zbyt to wszystko skomercjalizowane. Wracamy do Lizbony, bo jutro Ewa ma samolot do Krakowa. Wracamy do starego hotelu.  Popołudnie spędzamy w oceanarium Jesteśmy zachwyceni ogromem  akwariów oraz  bogactwem fauny. Wracamy jednak do starej części Lizbony Po drodze zajeżdżamy na dworzec Santa Apolonia i robimy zdjęcia. To  stąd ruszał Gerard na podbój Europy.  Jedziemy do starej Lizbony. Wędrujemy uliczkami  Baixy. Robi się ciemno Windą de Santa Justa wjeżdżamy na górę. wracamy do hotelu.  Jutro rano odwozimy Ewę na lotnisko.
























Winda santa Justa


Winda Santa Justa


3 maja 


Wczesnym rankiem jedziemy na lotnisko.  Wracamy ze Stasiem na śniadanie Opuszczamy hoteli ruszamy do Evory. Po drodze mijamy plantacje dębów korkowych. Całe kilometry ciągnące się plantacji z poobdzieraną korą.Tu znajduje się kaplica de Ossos. kaplica wyłożona jest kośćmi 5 tysięcy  zakonników. Robi to niesamowite wrażenie. Evora jest miastem wpisanym na listę Unesco. Mnóstwo tu zabytków  rzymskich i mauretańskich. Evora jest prześliczna. Wąskie malownicze uliczki. Zaglądamy do katedry  wyłożonej marmurami. Z tyłu przepiękny plac z fontanną. Obok pozostałości po  rzymskiej świątyni Diany.  Nie ominęliśmy także ogromnego akweduktu. Po porządnym obiedzie ruszamy do Lagos. Zatrzymujemy się w Pensao MarAzul za 45 Euro To miasto z duszą. Tu czuć atmosferę luzu, plaży i wypoczynku. Sam deptak wyłożony ceramiką. Idziemy obejrzeć bastion  w jego wnętrzu dużo materiałów dotyczących Henryka Żeglarza. Obok targ niewolników. Wracamy do hotelu. Jutro wycieczka po morzu



















4 maja

Rano jedziemy na nabrzeże. Tu wykupiliśmy wycieczkę po morzu. Wokół wybrzeża są wspaniałe skały i plaże. Mamy szansę   obejrzeć to od strony morza. Wycieczka wspaniała mnóstwo przybrzeżnych jaskiń,  pojedynczych skał przybierających różne kształty. Na dodatek niebieskie niebo szmaragdowe morze i żółtozłociste skały takie widoki pozostają na zawsze w pamięci. Wędrujemy jeszcze po uliczkach Lagos. Morska bryza pozwala na taką wędrówkę chociaż słońce pali. Po obiedzie ruszamy do Tomar. Do przejechania 400 kilometrów. Wieczorem docieramy do pięknego miasteczka Zatrzymujemy się w hotelu Trovador  za 60 Euro





















5 maja . 

Zaczynamy od najsłynniejszej budowli tajemniczego i wspaniałego zamku i  klasztoru templariuszy Góruje on nad miastem. Początkowo wygląda na surową budowlę ale jak się człowiek zbliża to zapiera dech w piersiach. Ilość zdobin  powoduje zawrót głowy. Do tego piękne schody. Na koniec zostawiam sobie najsłynniejsze okno w Portugalii  okno manuelińskie  ozdobione motywami roślinnymi i żeglarskimi  Obiekt wpisany na listę UNESCO . Wszyscy jesteśmy pod wrażeniem piękna zbudowanego z kamienia

Przez Fatimę jedziemy do Batalhii. Tu znajduje się arcydzieło gotyku i symbol zwycięstwa Portugalii nad Hiszpanią  opactwo Batalia .Kościół został zbudowany  na pamiątkę zwycięskiej bitwy nad Hiszpanami  pod Aljubarottą  w 1385 r. Kościół jest ogromny w stylu manuelińskim. Pełno ozdób . Szczególnie piękna kaplica fundatora ośmiokątna kaplica  gdzie pod świetlikiem spoczywa Jan i jego żona Filipa. Przepiękny krużganek w stylu manuelińskim za wszystkimi symbolami tej sztuki, krzyże, gałęzie, motywy roślinne i żeglarskie. Ale wszystko ze smakiem  Drugi krużganek ośmiokątny bez dachu  jest największą atrakcją tego kościoła. Przytłoczeni  ogromem i pięknem  zjadamy obiad  oczywiście owoce morza i jedziemy do położonej obok Alcobacy. To największy w Portugalii kościół. Dodatkowo łączy się z nim miłosna historia jest to historia  króla Pedro i  jego ukochanej Inez, która była dwórką jego żony. Ojciec Pedro wydalił ją z królestwa. Jednak gdy Perdo został wdowcem sprowadził ją z powrotem na dwór. Z rozkazu ojca Inez została zamordowana. Gdy władzę przejął Pedro zemścił się na  mordercach i ujawnił że Inez była poślubiona przez niego potajemnie. Nakazał jej ekshumację i złożenie hołdu przez poddanych. Jest pochowana razem w mężem w tym kościele. Mnisi żyjący w tym opactwie słynęli z potwornego obżarstwa i opilstwa. Jednak  miarą czy mogą jeszcze  spędzić czas w refektarzu było drzwi do nich wiodące. Jeśli któryż się nie mieścił musiał pościć. Kościół we wnętrzu jest dosyć surowy, natomiast krużganki i kaplice bogato zdobione w stylu manuelińskim.

Pełni wrażeń kupujemy pamiątki i  jedziemy do hotelu Miramonte w Sintrze












































6 maja

Od rana niepowodzenia Niestety Pałac Narodowy nieczynny. Idziemy więc do Palacio da Pena. Najbardziej kiczowatego pałacu. Wspinamy się po schodach na szczyt  do zamku Maurów a potem do pałacu da Pena Nad drzwiami gargulce , mnóstwo kopułek wieżyczek, minaretów baszty złocone  kopuły Rozmaitość stylów, detali  powoduje ze pałac jest kiczowaty Już zewnętrzna kolorystyka czerwień, błękit żółć  powoduje że ma się wrażenie że to projekt jakiegoś pozbawionego gustu architekta Zwiedzamy pałac w tłumie turystów. Nawet jesteśmy zdziwieni bo do tej pory nie była takich tłumów.

Wnętrza pałacu są niezmienione od czasu kiedy w1910 r się stąd wyprowadzili ostatni królowie Portugalii. Mnóstwo miśnieńskiej porcelany, piękne meble.

Niestety dobiega końca nasza przygoda z Portugalią. Musimy wracać do Lizbony bo samolot nie będzie czekał. Samochód oddajemy na lotnisku. Nikt nie pokwapił się aby sprawdzić jego stan. Żegnaj Portugalio kraju jakże inny od Hiszpanii chociaż też naznaczony piętnem odkryć  geograficznych . Kuchnia wspaniała. Kraj wcale nie taki bogaty jak nam się wydawało. Ludzie żyją skromnie. Podstawą jedzenia są owoce morza, ale  zabytki przyroda warte zobaczenia

 






 

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz