niedziela, 17 lipca 2022

Włochy 2022 Wenecja



Włochy 2022 r. Wenecja i Triest

15 czerwca 2022 r.

Jedziemy ze Stasiem do Wenecji. Jeszcze wczoraj rozważana była Rumunia, potem półwysep Istria, a dziś rano Wenecja. Ruszamy około 16.30 Nie rezerwuję żadnego  noclegu, bo nie wiem dokąd dojedziemy. Droga super. Jazda bez komplikacji. W samochodzie prze internet kupuję winietę na przejazd na Czechy.  W Czechach na autostradzie pokazuje się znak Wiedeń , Znojmo. Nie wiemy jak wiedzie autostrada. Znak sugeruje, że  Znojmo jest przy autostradzie. Szukam hotelu, . Znajduję w miarę tani. .  Wkrótce okazuje się, że  do Znojmo trzeba zjechać  z autostrady. Jedziemy około godziny  jakimiś wąskimi dróżkami. Jest po 23. Wszędzie pusto. Wioski śpią. Docieramy przed północą do hotelu. To hotel Premium Wellness&Wine . Nówka sztuka. Pięknie urządzony. Cena przystępna  215 zł za dwójkę z pysznym śniadaniem. Jesteśmy usatysfakcjonowani.

16 czerwca 2022 r.

Rano po wspaniałym śniadaniu ruszamy dalej. Jedziemy przez Austrię. Nie mamy winiety. Nie mogę kupić przez internet. Cały czas mi wyskakuje, że  dopiero za miesiąc. W końcu Stasiu kupuje winietę na stacji benzynowej. Na lunch chcemy zatrzymać się w  sieciowym zajeździe Rosengarden. Okazuje się, że kilka po drodze  jest zamkniętych. Docieramy do otwartego i same minusy. Toaleta płatna, niezależnie czy jesteś gościem restauracji czy nie, kawa fatalna i na dodatek  jakiś slaby wybór dań. Wczesnym popołudniem  docieramy do hotelu . Hotel zarezerwowałam pod Wenecją. W Wenecji nie ma parkingów. Jest jeden,  ale zawsze kłopot z zaparkowaniem. Miejscowość Marghera leży nieopodal Wenecji. Hotel  Laguna Residence  znośny . Ma bezpłatny parking i przystanek autobusowy tuż przy hotelu. Zostawiamy bagaże i ruszamy do Wenecji. Na przystanku wszyscy w maseczkach. Gdy pytamy o dojazd do Wenecji facet  mówi nam, że musimy mieć maseczki. My na to nie przygotowani. Wsiadamy do autobusu. Wszyscy w maseczkach. Jeden facet  zaczyna nam zwracać uwagę, że nie mamy maseczek. Ja mu tłumaczę, że dopiero przyjechaliśmy i nie mamy gdzie kupić. Facet daje nam maseczki. Są jakieś dziwne. Odwrotnie  mają  zapinki. Jako się przemęczymy. Po chwili okazuje się, że to kanar dał nam maseczki. Po 20 minutach jesteśmy na  Plaza Romano. Tu jest punkt dojazdowy wszystkich autobusów.. Idziemy na nabrzeże. Chcemy kupić bilet na tramwaj wodny i płynąć na Plac św. Marka. Nie możemy znaleźć   wejścia . Miotamy się jak Pawlak z  Kargulem. Wreszcie jesteśmy na właściwym miejscu. Podróż tramwajem to jest już uczta dla ducha. Wenecja pięknie odnowiona. Bajka to mało powiedzieć. Mijamy kolejne mosty, most Rialto, pałace. Robię mnóstwo zdjęć. Na szczęście nie ma tłoku. Stasiu jest pod ogromnym wrażeniem widoków i bogactwa  miasta.  Naładowani dobrymi emocjami wysiadamy na przystanku  przy pl św. Marka. Idziemy wąskimi uliczkami , mostkami zachwycając się każdym detalem. Wchodzimy na Plac Sw Marka i szok. Tu jest pusto. Prawie nie ma turystów, Zaskoczenie pełne. Wychodzimy na wprost bazyliki św. Marka. Niestety widok trochę popsuły rusztowanie, bo bazylika jest w remoncie. . W związku z tym mozaiki są ukryte przed naszymi oczyma. Ale poza tym widok zwala z nóg. Cieszymy się chwilą robimy mnóstwo zdjęć przed campanillą i przed pałacem dożów. Niestety trzeba też pomyśleć o  tak prozaicznej sprawie jak pokarm dla ciała.. Postanawiamy coś zjeść na świeżym powietrzu na wybrzeżu. Nie ma problemu. Restauracji w bród. Kelnerzy zachęcają. Nie ma tłoku. Jest cudownie ciepło, , chwilo trwaj!!. Siadamy nad samą wodą w restauracji, którą wybrał Stasiu. Zachęciły go sardynki. Ja zdecydowałam się na  owoce morza z makaronem. Stasiu od lat szuka sardynek o smaku, który zapamiętał z restauracji w Porto. Niestety te też nie dorównywały smakiem tamtym. Wypijamy Spritz Apearol , - to tutejszy drink numer 1 i niespiesznie wracamy do domy. Wędrujemy uliczkami, mostami, zatrzymując się i zachwycając  wspaniałością miasta.  Po drodze robimy powtórkę z weneckiego drinka zasiadając w knajpce nad brzegiem kanału. . Po drodze kupujemy wino –( tu nie ma zakazu zakupu alkoholu po 21 jak w Rzymie). Namawiam Stasia do przejścia na piechotę do Plaza Romana. Dał się namówić, ale chyba klął na mnie w duchu . bo strasznie narzekał i ciągnął się z trudem. Włosi pokazywali nam drogę i mówili że to blisko. "Sinco minuto."  Ile było tych sinco minuto to nie powiem. Może mieli na myśli, że do najbliższego zakrętu. W każdym razie dotarliśmy na Plaza Romano Wracamy autobusem do hotelu. Tu też musimy przejść kawałek, po 23 już  jest nocna  zmiana. Jakoś dotarliśmy z tymże na  jakoś wskazuję na Stasia. Ale nie narzekał.   Przychodzimy do hotelu. Facet bez pytania daje mi klucz. Jestem trochę zdziwiona. Czyżby miał tylko nas w hotelu? Ale gdy wjeżdżamy na piętro coś mi się nie zgadza. Z numeru klucza wynika, że pokój jest na drugim piętrze, a ja jestem przekonana, że mieszkamy na pierwszym. Wjeżdżamy na drugie i już jestem pewna, że to jakaś pomyłka. Układ i  wystrój korytarza inny. Jadę na dół i mówię chłopu że to nie ten pokój. On  idzie udowodnić mi, że się nie pomylił. Otwiera drzwi, a tam  czyjeś rzeczy, ale nie nasze. Schodzimy na dół. W końcu znajduje nasz klucz. Potem  klima  źle działa. Przychodzi inny gość. Nawet się szybko obsprawił. Uff. Wreszcie można wypić winko, podsumować dzień.

Postanawiam, że zostajemy w tym hotelu na następną noc i jutro mamy cały dzień na Wenecję. Decydujemy, że rano jedziemy  statkiem na wycieczkę po wyspach weneckich, a potem  zwiedzamy Wenecję. Kupuję przez booking bilety na statek. Jest to taki statek na  zasadzie ,że podwozi cię pod kolejny punkt ty wysiadasz zwiedzasz i wsiadasz do następnego.

płyniemy tramwajem wodnym

gondole czekają

piękne pałace






most Rialto




pusty plac św. Marka

pl. św. Marka

most westchnień

most westchnień


wieczór w Wenecji

Wenecja nocą

jest się z czego cieszyć


pałac Dożów



































17 czerwca 2022 r Wenecja

Wstajemy wcześnie. Śniadanie skromne. Niby bufet, ale trochę sera, mortadela, szynka słaba brak czegoś ciepłego. To nas bardzo zawodzi.

Jedziemy już z większą ilością maseczek  autobusem do Wenecji. Potem tramwaj wodny.  Docieramy na dworzec Santa Lucia. Tu rusza nasz statek. Zgapiłam się trochę, bo jak potem obejrzałam plan to trzeba było ruszać z placu św. Marka, bo statek po drodze zatrzymuje się na wyspie Tronchetto,  by zabrać kolejnych turystów, ale tu nie ma co oglądać i dopiero plac świętego Marka jest ciekawy. My już go widzieliśmy, więc też strata czasu. Wysiedliśmy i podeszliśmy do pałacu dożów by kupić bilety. Kolejka straszna. Jak kupisz bilet musisz od razu wejść. Ale dowiedziałam się ze mogę kupić bilet przez internet. Wtedy wchodzę bez kolejki Tak też zrobiłam. Warunek, że  trzeba  wejść przez 17.00. Uważam, że mamy dużo czasu. Do bazyliki św. Marka jeszcze większa kolejka. Bazylika czynna do 21 więc postanowiłam, że dokonam zakupu później.

Wracamy na przystań i płyniemy na wyspę. Do Murano wyspy producentów szkła docieramy po 30 minutach. To oczywiście od razu przejmuje nas  naganiacz prowadzący do  huty szkła. Pokaz jest interesujący. Facet z wielką wprawą wykonuje pięknego konia. Po skończonym spektaklu zostaje nam  pół godziny do następnego rejsu, bądź półtorej. Ja idę pozwiedzać wyspę. Jest jak mała Wenecja. Też przeurocza. Żałuję, ze nie mam więcej czasu, ale cóż musimy zdążyć do pałacu Dożów. Płyniemy na kolorową wyspę Burano. Tu domki pomalowane są na niesamowite kolory .

Wyspa znana jest z wyrobu pięknych koronek. Mnie jednak zachwyciły przede wszystkim kolory domów. Idziemy do restauracji na obiad.  Atmosfera super. Kobieta proponuje nam złowione dzisiaj ryby z sałatką. Że  są pyszne to mało powiedzieć. Włoch starej ryby nie podaje. Jak nie sprzeda to przerobi. Zajadamy się rybą podziwiamy piękne domki. Koronki  wystawione to raczej chińszczyzna. Zbieramy się szybko, bo mamy statek. Gdy dochodzimy do przystani widzimy jak zaczyna odpływać. Ja w krzyk. Zauważyli nas. Uważam, że jestem przed czasem . Zatrzymują się i nas zabierają. Okazuje się, że znowu dałam plamę. Myślałam, że statek odpływa o 14.35 a odpływał 0 14.25 i był na szczęście dla nas spóźniony. Teraz już  nie wysiadamy na żadnym przystanku tylko płyniemy prosto do Wenecji. Nie mamy za dużo czasu. Wysiadamy w Zattere, żeby mieć jak najbliżej do Placu Sw Marka. Pokręciłam trochę drogi i ominęłam jedyny most ,więc  wędrówka dookoła wyspy do mostu i dalej na piechotę  Stasiu się wścieka, że GPS powinnam włączyć. Przepłynąć można za 3 Euro, ale niestety nie ma łodzi, a my nie mamy czasu czekać. Gondolierzy za przejazd na drugą stronę kanału chcą 33 Euro . Dajemy więc z buta. Docieramy do Pałacu Dożów przed 17. Wchodzimy z pewną dozą nieśmiałości. Pałac olśniewający. Wszystko wykonane z takim włoskim smakiem . Sale  z obrazami mistrzów malarstwa. Sala spotkań Rady Dziesięciu niezwykle udekorowana. Największe wrażenie robi  Sala Wielkiej Rady z obrazem Raj braci Tintorettów. Potem przejście do więziennych sal i oczywiście spacer mostem westchnień przeznaczonym dla skazanych wyprowadzanych na egzekucję. . Po tych wrażeniach próbuję kupić bilety do bazyliki. Niestety przegapiłam sprawę. Już za późno. Zaczął się weekend i biletów nie ma. Jedziemy za to na Campanillę. Stasiu początkowo nie ma ochoty, ale namawiam go. Wjazd windą. Widok olśniewający i to z każdej strony dzwonnicy. Powiem, że  należy do pierwszej piątki widoków z góry. Oboje byliśmy zachwyceni.. Zjeżdżamy na dół i spacerek po Wenecji. Łazimy tam gdzie nogi nas poniosą. Po drodze przysiadamy  przy różnych knajpkach popijamy Spritz Apearol, który szczególnie Stasiowi posmakował. Do późnych godzin szwendamy się po  Wenecji.. Zmęczeni postanawiamy wrócić do hotelu. Stasiu nie daje się namówić na pieszą wędrówkę do Plaza Romano tylko chce płynąć tramwajem wodnym. Staram się kupić bilet przy pomocy karty, ale mi nie wychodzi . Pomaga mi taki  arabskopodobny facet, który jest z dwoma innymi.  Gdy wsiadamy do tramwaju i już ruszamy motorniczy chce wyrzucić tych facetów, bo nie mają maseczek. Następny tramwaj za 45 minut. Daję facetowi  zapasową maseczkę, ale potrzebne są trzy. Na szczęście znalazłam w plecaku jeszcze dwie nowe.. Są nam bardzo wdzięczni. Gdy dopłynęliśmy do końca trasy i wysiedliśmy chcieli nam zapłacić i jeszcze raz dziękowali.  Cóż przysługa za przysługę. Jesteśmy bardzo zmęczeni, a tu jeszcze  autobus i  kawałek drogi do hotelu. Na dodatek padły nam telefony  i nie znamy trasy do domu. Trochę się tym stresuję. Gdy wysiadamy z autobusu  pada deszcz. Szybko odtwarzamy sobie wczorajszą drogę. Dochodzimy do miejsca, w którym powinniśmy skręcić, ale wydaje nam się ze to za szybko. Wchodzę do sklepu i facet pokazuje nam drogę do hotelu. Jest to ta, o której myśleliśmy. Jakoś dzisiaj stała się krótsza. Została nam tylko kąpiel i winko.




dopływamy do Borano

na wyspie Burano

kolorowo na Burano

Burano

widok na Wenecję

Wenecja z Morza

widok na Wenecję


jeszce raz Wenecja

w hucie szkła Murano

huta szkła Murano

koń zrobiony w hucie szkła

Murano

wieża Murano

Murano

Kolorowe Burano

Burano

Burano

Burano

kolorowe domki w Burano

krzywa dzwonnica w Borano

koronki chińskie a nie miejscowe

na uliczkach Burano

kwitnący oleander

dziedziniec pałacu dożów

wejście do pałacu dożów

wnętrza pałacu Dożów

wnętrza pałacu Dożów

wnętrza pałacu Dożów

wnętrza pałacu Dożów

wnętrza pałacu Dożów

widok z mostu westchnień

widok z mostu westchnień


krużganki pałacu Dożów

fontanna na dziedzińcu pałacu

główne schody do pałacu

panorama Wenecji z Campanilii

panorama Wenecji z Campanilii


panorama Wenecji z Campanilii

widok z Campanili

panorama Wenecji z Campanilii

panorama Wenecji z Campanilii

panorama Wenecji z Campanilii

panorama Wenecji z Campanilii

mozaika na bazylice

bazylika św. Marka

zaułek gondolierów

uroczy zakątek

Stasiu podziwia Wenecję


18 czerwca 2022 r. Triest

Śniadanie jak zwykle nie porywa. Pakujemy się i ruszamy do Triestu. Trochę szkoda mi zostawiać  Wenecję, ale  może  Triest też nas zachwyci. Docieramy do Triesu i oczywiście błądzimy. Dwa GPS włączone jednoczenie to nigdy nie jest dobry pomysł, a gdy jeszcze są objazdy i wszędzie uliczki  jednokierunkowe to już dramat. W końcu parkujemy przy nabrzeżu na parkingu płatnym. Na szczęście bliziutko Starego Miasta. Najpierw  nie płacimy za parking, bo według rozpiski w dni wolne  bezpłatnie, ale gdy widzimy że inni podchodzą do parkometru, pytamy się i okazuje się, że sobota to nie jest dzień wolny. Płacimy za  parkowanie do 15.00.. Na nabrzeżu stoi ogromny wycieczkowiec. Dla mnie coś okropnego. Parę tysięcy ludzi na statku , potem wpadają do tych  małych miasteczek jak szarańcza , robią zakupy i dalej. Dla mnie to nieporozumienie. Najpierw Plac Zjednoczenia Włoch. Jest to elegancki plac z pięknymi budynkami i mnóstwem kawiarni i restauracji.. Zatrzymujemy się w jednej. Zamawiamy kawę, ciacha i oczywiście Spritz Apearol.   Do kawy przynoszą czekadełko. Ilość czekadełka  zatkała mnie tak ,że już nie miałam ochoty na ciacho. Czekadełko to fajne chipsy z pastami pysznymi. Posileni ruszamy na zwiedzanie. Stasiu nie bardzo ma ochotę. . Przed pierwszym wzgórzem odmawia współpracy. Ja idę dalej do XV wiecznego zamku . Tu rozciąga się wspaniały widok na miasto i nabrzeże.. W murach zamku  ogromna kolekcja zbroi. Spacer po koronie murów obronnych  - szkoda że bez Heniusia – to możliwość podziania widoków. Powoli schodzę na dół. Zaglądam do podwórek  mijanych domów. One zawsze więcej mówią o mieszkańcach nich fronty domów. Jest bardzo gorąco.  Na parkingu spotykamy się ze Stasiem i ruszmy do Barcaroli. To miejscowość nadmorska, ale  tam znajduje się w ogrodach wspaniały bajkowy pałac zbudowany na podobieństwo średniowiecznej fortecy pałac  arcyksięcia Maksymiliana Ferdynanda.. Stasiu sobie odpuszcza. Ja ambitnie pnę się do góry. Docieram do parku. Jest bajowy. Pełno oczek wodnych fontann, wodospadów. Zieleń doskonale utrzymana. Ludzie siedzą na ławeczkach pracują, odpoczywają.. Schodzę w stronę morza i wychodzę na wprost dziedziniec pałacu. Otoczony jest pergolami porośniętymi glicynią. Wyobrażam sobie jak to wygląda  gdy kwitną. Tu wszystko dopracowane za szczegółami. Idealna symetria. Kupuję bilet do pałacu i zwiedzam go. Pałac urządzony z przepychem. Szczególnie pokój chiński, japoński, sala tronowa, klatka schodowa. Wracam do samochodu piękną, ocienioną rosnącymi  po jej obu stronach drzewami, aleją , ciągnącą się wzdłuż wybrzeża. Stasiu decyduje, że wracamy do Warszawy. No cóż. Trzeba wracać. Przejeżdżamy Włochy. Wpadamy na Słowenię. Nie mamy winiety.  Szukamy stacji benzynowej. Wszystkie zamknięte. W końcu kupujemy. Nie wiem, czy warto było jechać prze Słowenię za 100 zł dodatkowo, ale trudno. Dojeżdżamy do Austrii. Chcemy zanocować w jakimś motelu. A tu niespodzianka. Motele nieczynne. Jest po 19 nawet restauracje zamknięte. Zatrzymujemy się na stacji benzynowe, by coś zjeść.  Dobrze trafiliśmy – na ostatnią chwilę. Ale zamówiliśmy schabowe z ziemniakami i surówkę. Gdy kelnerka przyniosła to  szczęka mi opadła. Byłam głodna, ale nie aż tak. Trzy schabowe , ziemniaki i surówka.  Całe szczęście, że  można zabrać na drogę.. Zaczynamy szukać noclegu. Nic przy autostradzie nie działa. Trzeba zjechać  do miasta. Znajduję jakiś hotel w Wiener Nuestadt. Winrooms Seminar Hotel & Apartments.  To słowo seminar trochę mnie niepokoi, ale gdzieś trzeba spać. Docieramy do  hotelu. Tam tylko na nas czekają, żeby zamknąć recepcję. Pokój jak pokój  nic specjalnego, niepotrzebnie się obawiałam.


wielki wycieczkowiec

plac zjednoczenia Włoch

czekadełko

ratusz w Trieście

wieża ratuszowa

łuk pozostałość po Rzymianach


katedra san Giusto Martire



wejście do zamku

widok ze wzgórza

wejście do zamku



wnętzra zamku

zbiory muzealna



Plac zjednoczenia Włoch w Trieście

Teatr miejski

w ogrodach Miramare

fontanna w Miramare

pergole z glicynią

pałac Miramare

pałac Miramare

klatka schodowa 


biblioteka

wnętrza Miramare

pokój księżnej

widok z pałacowego okna

Masymilian Ferdynand właściciel Miramare

piękne meble

wnętrza pałacu Miramare

wnętrza pałacu Miramare

sypialnia książęca

piękna powrotna droga


19 czerwca 2022 r.

Śniadanie na świeżym powietrzu bardzo smaczne. Rozliczam się z hotelem i jedziemy dalej. Bez większych komplikacji dojeżdżamy na 17 do Warszawy.

Fajny weekend. Duży niedosyt Wenecji.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz