17 listopada
Zamiast o 4 jak planował Marcin wstajemy o wpół do szóstej. Szybkie śniadanie i dalej w drogę. Noo, nie tak. Marcin jeszcze musiał pofotografować ptaszki. Kangury przyszły zobaczyć co robimy. Ale zanim przyniosłam aparat poszły sobie. Droga wcale nie taka pusta jak na tę wczesną porę. Dojeżdżamy do Geraldton. To dosyć duże miasto. Widzimy po drodze sklep Aldi. Chcemy zajechać ale niestety zamknięty. Jest ósma a sklep otwierają o 8.30.
Szkoda nam czasu Jedziemy dalej. Dojeżdżamy do różowego jeziora. Już z daleka widać że jest różowe. Nawet chmury wydają się być różowe .Podobno żyją tu specjalne glony. Nie zawsze jest takie wściekle różowe. Tym razem mamy szczęście. Wokół jeziora ciekawa roślinność. Po sesji zdjęciowej ruszamy dalej. Dojeżdżamy do Parku Narodowego Kalbarii. Zjeżamy na wybrzeże. Tu jest piękna 8 kilometrowa trasa wzdłuż wybrzeża. Wjechaliśmy w sam środek trasy. Wybrzeże niesamowite. Wysokie czerwone klify poszarpane przez wodę. Na dole biały kołnierz z fal, a potem turkus morza. Przepięknie. Decydujemy się iść trasą na południe do skalnej wyspy i naturalnego mostu. Traska fajna, Wszędzie niskie krzewinki tworzą morze zieleni poprzeplatanej z kwitnącymi roślinami. Teraz jest wiosna . Wszystko bucha życiem. Docieramy do samotnej wyspy. Jest to fragment ostańca, który utrzymał się mimo naporu fal morskich. Pewnie z czasem zniknie z powierzchni ziemi. Następny przystanek to naturalny most. . Zaczyna trochę padać deszcz. Marcin decyduje się wrócić po samochód i przyjechać po mnie i po plecak. Gdy wraca samochodem mówi, że nigdy już nie zostawi aparatu, bo widział jastrzębie i nie mógł zrobić zdjęcia. Jedziemy dalej i zajeżdżamy na punkt widokowy - wąwóz orła. Rzeczywiście wąwóz porywający. Orła nie widać ale skały przepiękne. Na dole jest plaża . Oczywiście schodzimy. Marcina boli ucho. Od kilku dni bierze leki i niewiele mu pomagają. Chce się kąpać. Odradzam mu i tym razem mnie posłuchał. Postanawiamy jechać do biura parku, by zmienić numer rejestracyjny na naszym bilecie do parków narodowych. Okazuje się, że nie potrzeba zmieniać, bo ważne jest nazwisko osoby na którą wystawiony jest bilet. Ale dowiadujemy się, że na trasę na którą chcemy wejść jutro trzeba przyjść przed 7.00, bo potem jest to zabronione ze względu na trudne warunki. Postanawiamy załatwić sobie kemping i iść jeszcze na wycieczkę. Zajeżdżamy na kemping, a tam pełno turystów. Postanawiamy poszukać innego. I znaleźliśmy w drodze do parku. Też nie jest pusty, ale zdecydowanie mniej ludzi. Nazywa się Angchore. jest tu wszystko prąd, wifi w kuchni, BBQ, kuchnia, mikrofale, czajniki elektryczne. Pralnia, ciepła woda. Ustalamy, które miejsce mamy wyznaczone i ruszamy do parku. Idziemy na punkt widokowy rzeki Murchison Z -Bend. Gdy zobaczyłam kanion po prostu zaniemówiłam. Coś fantastycznego. Wysokie postrzępione skały w kolorze ciemnoczerwonym i pomiędzy nimi rzeka w kolorze zieleni. Widok niesamowity. Marcin też zaniemówił. Gdy to zobaczyliśmy oczywiście zdecydowaliśmy się iść trasą na dół kanionu. Droga niesamowita, Pomiędzy skałami, wąskim wąwozem, po drabinkach. Nieraz trzeba było przeciskać się pomiędzy skałami. A widoki wspaniałe. naszym ochom i achom z zachwytu nie było końca. Dotarliśmy nad rzekę . Widoki boskie. Wracamy tą samą drogą. Jesteśmy tak zadowoleni, że aż trudno to wyrazić. Po drodze do domu fotografujemy kwitnący busz. Tu wszystko kwitnie. Rośliny są niesamowite. Kangury przypatrują się nam z daleka. Gdy wracamy dwukrotnie kangury wyskoczyły nam przed samą maską. Marcinowi udało się zahamować. Gdy docieramy do kempingu jest już szarówka. Gotuję wodę w kuchni i w samochodzie jemy zupki błyskawiczne i kanapki. Jest dość zimno i wieje silny wiatr. Teraz zaczynamy obróbkę zdjęć
|
kwitnący busz |
|
kwitnący busz |
|
kwitnący busz |
|
kwitnący busz |
|
kwitnący busz |
|
w kanionie |
|
w kanionie |
|
na dnie kanionu |
|
wspinaczka po skałach |
|
w kanionie |
|
w kanionie |
|
na trasie Kalbarii |
|
takie widoki zachwycają |
|
różowe jezioro |
|
pociąg drogowy |
|
nasz samochód |
|
kwitnący busz |
|
kangurek sprawdza czy może przejść |
|
kwitnący busz |
|
banksje |
|
kwitnący busz |
|
kwitnący busz |
|
kanion |
|
kanion |
|
punkt widokowy na wąwóz orła |
|
to nie orły |
|
naturalny most |
|
jaszczureczka |
|
postrzępione wybrzeże |
|
na trasie Kalbarii |
|
wybrzeże Kalbarii |
|
kwitnący busz |
|
Australia to też kraj owiec |
|
piękny pająk |
|
różowe jezioro |
|
kwitnące orchidee na tle jeziora |
|
różowe jezioro |
|
rośliny na tle różowego jeziora |
|
róż aż razi |
|
przepiękna tęcza |
|
ptasi sejmik |
|
jakieś owoce? |
|
tu też jakieś owoce |
|
jakiś ptak na gałęzi |
|
śliczny kwiatek |
|
jakiś ptak na gałęzi? |
|
wspinaczka w kanionie |
|
takie wąskie szlaki do przebycia |
|
wąwóz orła |
|
różowe jezioro |
Halinko.pozdrawiam piękna wyprawa życzę dużo sił i zdrówka🌹🌺💗🦜🐚
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne, a i tak na pewno oddają tylko w małej części rzeczywiste uroki... A spodnie Halinki chyba przejęły kolor od jeziora... 🤩
OdpowiedzUsuńAle też dzięki temu łatwiej zlokalizować Halinę na tych pięknych, kolorowych skałkach... 🤩
OdpowiedzUsuńTW
Cudowna przyroda, a największe wrażenie wywarł na mnie krzak o fioletowych gałęziach.
OdpowiedzUsuń