niedziela, 20 listopada 2022

Australia 2022 18 listopada

 18 listopada

Pobudka o 5. Szybko  zjadamy  śnaidanie w postaci buły z wędliną. Zamykamy dach samochodu i ruszamy do parku.Jesteśmy o wpół do siódmej. Na parkingu stoi juz kilak samochodów. Zabiermay plecaki i ruszamy na szlak. Początkowa trasa  to tartanowy chodnik. Docieramy do największej , zdaniem niektórych,atrakcji parku  okna w skale. Robimy zdjęcia i ruszamy na szlak. Wszędzie napisy,że wejście tylko do godziny siódmej ze względu na wysoką temperaturę w ciągu dnia. Nie sądzę by dzisiaj temperatura była wysoka. ja jestem ubrana w koszulę flanelową  i wcale nie jest mi za gorąco. Wieje bardzo silny wiatr.Wchodzimy po kamieniach na szczyt klifu. Widok boski. Rzeka wijąca się pmiędzy czerwonymi postrzępionymi skałami. Dla geologa widok  jak marzenie . Przekrój  kolorowych skał osadowych. Zaczyna kropić deszcz. Nie martwię się tym zbytnio, bo wiatr szybko wysuszy podłoże. Na szlak wychodzi około 25 osóbMijamy się z nimi naprzemiennie. Oczywiśćie  ja to dinozaur pomiędzy nimi.Trasa biegnie początkowo kszytem klifu. Widoki  powodują ,ze Marcin robi chyba milion zdjęć. jak nie skałóm to ptaszkom, jak nie ptaszkom to kwiatkom. Ale przecież po to przyjechał, by mieć czas na to co lubi. Powoli schodzimy na dół do brzegu rzeki. Idziemy nad wodą po skałach. Skały są tępe ale  wysokość robi swoje. Dochodzimy do miejsca gdzie znajduje się tabliczka ostrzgająca, że przeszedłeś 3 kilometry przed tobą 5 kilometrów jeszce cięższej i trudniejszej trasy. Jeśli nie czujesz się na siłach zawróć.Oczywiście dodoatkowa infromacja  typu jak się czujesz. Jeskli  ci słabo  wzywaj pomoc na  000.. Nas jakoś to nie zniechęca. Idziemy dalej  skrajem skał wiszących nad rzeką. W pewnym momencie widzę zatror. Przed nami grupa dwudziestolatków  powoli przesuwająca się przey skale. czekam az przejdą i badam sytuację.  marcin gdzieś z tyłu robi zdjęcia. Jest ściana, wąska półka skalna a potem trzeba na kolanach przcisnąc się i wciągnąc do góry. Próbuję z plecakiem ale nie daję rady. Plecak haczy o skały. czekam na Marcina. On przechodzi pierwszy bez plecaka. Ja podaję mu plecak swój jego kurtkę i mój kijedo chodzenia po górach. Potem przenosze plecak Marcina. Nie dajemy jednak rady go przeciągnąć. Jeśli spadnie to  zniszcą sią aparaty. Pod nami jest woda. Półka ma około 50 centymetrów. Marcin wraca schodzi niżej i ustawia plecak za pzrejściem . Chce sam wejść tą drogą ale niestety nie daje rady bo zbut wysoko. Ja powoli przeciskam się i przeczołguję  pod skała. Za chilę Marcin też już jest  po  drugiej stronie. Schodzi po plecak i po emocjach. Idziemy dalej i zastanawiamy się jakie niespodzianki nas czekają. Cały czs po skałach . Trasa super raz do góry raz w dół. Jak mówił Glapiński jak rośnie to spadnie , jak spadnie to będzie rosłó.  Ostatni odcinek bardzo piaszczysty. Prawdę mówiąc najbardziej zmęczył mnie  ten piasek. na koniec ostra wspinaczka na szcyt klifu. Jeszce raz zdjęcie w oknie i wracamy do samochodu. Jedziemy na  Skywalk. Dwie platformy widokowe zawiszone  nad  klifami . Wystają wiele metrów nad wąwóz. jesteśmy zaskoczeni widokiem po tym co zobaczyliśmy dzisiaj i wczoraj. To jakby obejrzeć kurtynę w teatrze a nie obejrzeć sztuki. Nić ciekawego. Szkoda czasu. Wsiadamy do samochodu. GPS nie działa więc wracamy do miasta. Po drodze sesja zdjęciowa kwiatków w buszu.  Jakie jest nasze zdziewanie gdy okazuje się, że  droga do Denham, tam gdzie dzisiaj mamy jechać   prowadzi przez park. Wracamy z powrotem. Oczywiście jest znak na NHR ale ten skrót nic nam nie mówi. Straciliśmy kupę czasu i paliwa. Jedziemy najpierw drogą podrzędną. na drodze dużo zabitych kangurów. nam też przeskakują przed maską. Szczęśliwie dla nich i dla nas udaje się uniknąć kolizji. W pewnym momencie widzę ze Marcin zjeżdża na srodek drogi. Oczywiście  zaczyna zasypiać. zatrzymujemy się chwila odpoczynku  i wszystko wraca do normy. Dojeżdżamy do stacji benzynowej. tankujemy się zjadamy  to co jest do zjedzenia czyli kanapki  z kawą. Jedziemy  półwyspem do zatoki rekina. Zatoka jest wpisana na listę UNESCO ze względu na swój biosystem. Tu żyją kolonie bakterii beztlenowych strombolitów. Zajeżdżamy by to zobaczyć. Niestety  wszystko zamknięte, bo  dwa lata temu cyklon zniszczył pomosty i uszkodził kolonie  bakterii i teraz maja się odradzać. jak pech to pech. Jedziemy do Denham. Zatrzymujemy sia na kempingu. Miejsce fajne, ale najsłabszy z tych na których byliśmy. Nie ma kuchni z prawdziwego zdarzenia. Odpalamy naszą kuchenkę i robimy sobie herbatkę. Zabieramy się do pracy. Marcin do zdjęć ja do bloga. Dziś go nie wyślemy bo  tu nie ma wifi. Facet mówi,że z powodu wiatru. tere-fere-kuku. Jakoś to przeżyjemy



















































.

1 komentarz:

  1. Widoki cudowne... Przygody wspaniałe... I jeszcze wpleść w relację analagię do Prezesa NBP... Szacun 👍👍👍
    🤣🤣🤣🤣
    TW

    OdpowiedzUsuń