19 listopada
dziś śpimy długo, bo do szóstej. Zjadamy jakieś śniadanie i ruszamy do Monkey Mia. Jest to rezerwat w którym przed 8 .00 karmią dzikie delfiny. Kupujemy bilety po 15 dolarów i idziemy na plażę. Wieje zimny wiatr. Marcin lekko ubrany . Ja trzęsę się jak barani ogon. Na plaży trochę turystów i kila pelikanów czekających na łup. Delfiny przypływają z dokładnością co do minuty. Są cztery. Przypływają tak blisko, ze leżą brzuchami na piasku Prowadząca wyjaśnia jak doszło do tego, że delfiny zaczęły przypływać. My stoimy w wodzie. Zimna . Potem wchodzą mężczyźni z wiadrami i każdy delfin dostaje po dwie rybki. Wszyscy są w maseczkach. Rytuał powtarza się trzy razy. Gdy wracamy na parking koło naszego samochodu spaceruje struś. Zagląda do samochodu. Gdy wsiedliśmy zagląda do nas przez okno. Wracamy de Denham, by dowiedzieć się o wycieczkę na oglądanie rekinów wielorybich. Po drodze spotykamy kolejne strusie. W centrum informacyjnym kobieta mówi że dzisiaj nie ma wycieczki . Proponuje nam wizytę w Ocean Parku i potem do Parku Franciszka Perona. Jedziemy do oceanarium. Po drodze zatrzymujemy się przy małej Lagunie. Kolory morza niespotykane. Zdjęcia nie oddają kolorów. Coś pięknego. Błękit, turkus biel granat . Brak mi nazw kolorów odcieni niebieskiego. Stoimy zachwyceni. W oceanarium oglądamy bardzo ciekawe okazy kolorowych rybek, nadymki oraz ryby maskujące się a także wyglądające jak omszałe kamienie. Oczywiście są też rekiny. Przecież jesteśmy w zatoce rekina. Jedziemy do parku Perona. Kobieta w centrum informacyjnym powiedziała nam, że musimy mieć napęd na 4 koła. Pokazała dwie trasy. łatwiejszą 10 kilometrową i trudną bardzo miękka, na którą trzeba spuścić nieco powietrza z kół. Po drodze znowu strusie. Jest ich tym razem 4 sztuki. Tylko głowy wystają im spośród krzewów buszu. Dojeżdżamy do parku. Początkowo droga znośna, potem było już tylko gorzej. Teraz zaczął się prawdziwy off-road Jedziemy po głębokim piachu. Marcin przerzuca na napęd na 4 koła ale utykamy. Przerzuca jeszcze na następny poziom. Ruszamy ale samochód nam dzwoni. Coś nie tak. Ale jedziemy. Gdy wyjeżdżamy na mniejszy piach przerzuca z powrotem na napęd czterokołowy. Przestaje dzwonić. Jedziemy. Znowu utykamy. W tym momencie mija nas taki sam samochód jak nasz z prędkością wiatru i po chwili widzimy jak niknie za dalekim zakrętem. Marcin znowu wrzuca najwyższy poziom ruszamy. Teraz on też dodaje gazu. Idzie lepiej ale do pewnego momentu. Z góry nadjeżdża inny samochód. Na szczęście czeka. My a właściwie Marcin walczy. Udaje się . Powoli nabiera wprawy. Jakoś dojeżdżamy do laguny. Laguna cudo - to mało powiedzieć. Kolory błękitu i zieleni przeplatają się. Szukam gorących wód, które miały znajdować się w parku. Tu niestety ich nie ma. Wchodzimy na górę. Siedzimy i podziwiamy widok. Niestety trzeba wracać. Gdy wracamy znajduję miejsce, gdzie są gorące wody ze studni artezyjskich. Oczywiście idziemy tam. Woda gorąca. Na pewno temperatura wyższa niż 36 stopni. Ale przyjemnie się rozgrzewać po zimnym wietrze. Gdy wychodzimy po kąpieli do samochodu przychodzi grupa turystów. Wołają za Marcinem czy nie zostawił okularów. Ja widzę na stole na którym leżały nasze rzeczy kluczyki od Toyoty. Też z wypożyczalni. Biorę je i przy wyjściu pytam Marcina czy ma klucze do samochodu. On odpowiada ze ja mam. Ok. Przy samochodzie okazuje się że Marcin ma klucze w kieszeni, a te są od samochodu ludzi którzy przyszli. Wracam się i zwracam kluczyki. Są identyczne jak nasze tylko inny numer rejestracyjny. Wracamy do Denham żeby się zatankować.. Chcemy też coś zjeść. Właściwie to ja marudzę że jestem głodna. Niestety wszystko zamknięte. Jedziemy w kierunku Carnarwon. Po drodze zatrzymujemy się na Shell Beach. Jest to plaża szerokości około 300 metrów długości ponad kilometr cała z drobniutkich muszelek. Coś nieprawdopodobnego. Same muszelki. Wieje bardzo silny wiatr, ale jest słonecznie. Ruszamy dalej i postanawiamy znaleźć jakiś kamping. Po drodze znowu mijamy strusie. To jest dzień strusia. Zajeżdżamy na kemping. Nie ma nikogo z obsługi. Niestety nie ma też prądu, ani łączności. za to jest toaleta, i woda. Kemping jest nad rzeką, teraz wyschniętą. Rozbijamy się, pieczemy boczek szykujemy jedzonko. Potem idziemy na basen a właściwie beczkę z wodą. W beczce z gorącą wodą artezyjską siedzimy do całkowitego zmroku. Obserwujemy gwiazdy. Dziwne bo gwiazdy są wszędzie nawet tuż nad ziemią. U nas gwiazdy są wysoko a tu nawet tuż nad horyzontem. I cudownie jasno świecą. Oczywiście tu jest pustkowie nie ma żadnych świateł z miasta i powietrze bardzo przejrzyste to i niebo przepiękne. Chyba najpiękniejszy Caravanpark .
|
|
|
|
|
w oceanarium |
|
w oceamnarium |
|
wąż morski |
|
na plaży z muszelek |
|
muszelkowa plaża |
|
delfiny w Monkey Bay |
|
delfiny przypłynęły |
|
dzień strusia |
|
dzień strusia na parkingu |
|
kwitnące kwiaty |
|
wyglądam zza krzaków |
|
struś uczestnik na drodze |
|
na suchym też wyrosną |
|
spacer dziką plażą |
|
jakiś ptak w krzakach |
|
pelikan czeka na łup |
|
delfiny dostają rybki |
|
rybka smakuje |
|
cztery nakarmione |
|
ptzypłynął na śniadanie |
|
zagląda nam do samochodu |
|
przepiękne morze w Parku |
|
skrzydlica |
|
tej ryby prawie nie widać |
|
co to za zwierzę? |
|
droga w Parku Peron |
|
piękne plaże |
|
nieziemskie widoki |
|
kąpiel geotermalna |
|
charakterystyczny obiekt w Austarlii |
|
plaża muszelkowa |
|
plaża muszelkowa |
|
czekamy na obiad |
Rzeczywiście mieliście dzień strusia... Ciekawe, że w dzień strusia zwija się kluczyki do cudzych samochodów, prawda Halinko?!... 🤣🤣🤣🤣
OdpowiedzUsuńTW
Ale to pewnie przez ten zbyt długi sen... Do szóstej... 🤔🥴
OdpowiedzUsuńTW
Niesamowite zdjęcie delfina. Cudownie móc zobaczyć te wszystkie ptaki, ryby i rośliny!
OdpowiedzUsuńHalinka.
OdpowiedzUsuńWidzę super widoki i piękne zwierzęta, ale te delfiny to coś niesamowitego, zaskakującego. Niech samochód wytrzyma, żebyście mieli jeszcze więcej pięknych wrażeń.
Pozdrawiamy B i R