środa, 9 listopada 2022

9 listopada

 9 listopada


W nocy walczyłam z biletami na prom. Okazało się, że trzeba wcześniej zarezerwować, bo mogą być kłopoty  z wcześniejszymi godzinami. najpierw zarezerwowałam samochód na 10 listopada . Udało się. Z biletami nie poszło tak gładko. Najpierw nic nie działało potem jak już chciałam zarezerwować to trzeba było podać numer telefonu. My mamy włączony tylko australijski. Musiałam budzić Marcina , żeby podał mi ten numer, bo karta jest w jego telefonie a ja nie znam hasła żeby odblokować jego telefon. jedna wielka kołomyja. W końcu kupiłam te bilety, ale nie dostaję potwierdzenia  i biletów. Zaglądam do maili i nic . Trzecia rano nic nie ma. Zdenerwowana idę spać. Obmyślam plan awaryjny jeśli nie będzie tych biletów aż w końcu zasypiam. O 7 pobudka. Radość wielka, bo są bilety na prom. Prom o 8.45. Trzeba  zjeść śniadanie i  dotrzeć na przystań. Śniadanie paskudne, tłuste  . Wszystko smażone. Okropne. Idziemy na przystań. Wsiadamy na prom i ruszamy. Początkowo wszystko w porządku , ale jak wypływamy na otwarte morze zaczyna bujać, a śniadanie i moja skłonność do choroby morskiej dają znać o sobie. Ledwo żywa dopływam do Rottnes Island. Wypożyczamy rowery, chociaż ja marzę o tym żeby iść spać. Wcale nie jest za gorąco. Przyjechaliśmy tu dla niezwykłej przyrody widoków i najmniejszych kangurów zwanych quokami. Odkrywcy Australii uznali, że to szczury i nazwali wyspę  gniazdo szczurów. Marcin pyta gdzie są te  quoki. Ja mu odpowiadam 'wszędzie". Po chwili żałuje że tak powiedziałam, bo jak ich nie zobaczymy to dopiero będzie rozczarowanie. Ruszamy w drogę. Wyspa przeznaczona jest tylko dla turystów. Nie jeżdżą tu samochody - z wyjątkiem autobusu turystycznego. Można się poruszać na rowerach lub na piechotę. Wyspa ma długości 10 kilometrów. Jest górzysta. Ruszamy wokół wyspy. Zatrzymujemy się w ciekawszych miejscach. Po przejechaniu kilometra mamy pierwszego quoka. Ja robię zdjęcia, a Marcin gdzieś odjeżdża. Ścieżek wiele. Próbuję jedną, drugą trzecią  a jego nigdzie nie ma. Próbuję zadzwonić. Włączam nawet komórkę i dzwonię na australijski numer, ale też poza zasięgiem. W końcu znajduję go. Pojechał w jedną stronę ,a jak ja robiłam zdjęcia zmienił kierunek. jedziemy dalej. zatrzymujemy się na pięknej białej plaży . Kolory morza to paleta błękitu. Marcin się kąpie. Dla mnie zbyt zimna woda.  Jedziemy dalej . Pagórki coraz wyższe, albo ja mam zbyt mało kondycji. Po drodze następne quoki, jaszczurki. Jazda na rowerze fajna, ale dostaję zadyszki przy większych pagórkach. Docieramy do latarni morskiej. Marcin zorientował się, że na jednej z ławeczek przy punkcie widokowym zostawił komórkę. Wraca  na poszukiwania, a ja mam sesję zdjęciową z quokiem. Wszędzie przepiękne widoki. Marcin wraca szczęśliwy, dzięki smartwatchowi telefon dzwonił gdy inni turyści go znaleźli i zastanawiali się co z nim zrobić. Podjeżdżamy pod latarnie. Jest bardzo stroma górka. Widok z tego miejsca super. Zieleń roślin, białe plaże i niesamowity błękit. Do tego pagórkowate  ukształtowanie terenu. Cudownie. Takie widoki pozostają w pamięci. Teraz  zjeżdżamy na dół. jazda super. Ale niestety krótka. Droga jest pagórkowata. Jak się rozpędzisz z górki to wjedziesz na pagórek. Fajna jazda. Docieramy do słonych jeziorek. Niektóre są różowe od  glonów w nich rosnących. Znowu mijamy quoki. Te zwierzątka są bardzo spokojne. Nie boją się ludzi. Podchodzą wąchają. Miniaturki kangurów. O czwartej koniec podroży. Oddajemy rowery i idziemy na przystań. Powrót  do Perth to  półtorej godziny. Na promie jest dość chłodno ze względu na klimatyzację. Gdy wysiadamy trzęsiemy się z zimna. Na dworze 13 stopni a my  na letniaka. Po drodze wchodzimy do toalety publicznej. Cała  zautomatyzowana. Drzwi otwierają się przyciskiem, blokują przyciskiem, papier toaletowy też rozwija się za pomocą przycisku. A woda w kibelku spłukuje się, gdy zaczniesz myć ręce. Po takich atrakcjach szukamy miejsca na kolację. Przecież cały dzień nic nie jedliśmy. Wchodzimy do restauracji hinduskiej. Wybór przedni. Jedzenie znakomite. Objedzeni wracamy do hotelu. Trzeba szybko pracować jeszcze szybciej spać, bo jutro intensywny dzień.

zwiedzamy wyspę na rowerach






nasz pierwszy quok


piękne plaże

są przyjazne i ciekawskie





pod tablicą informacyjną








selfie też trzeba umieć zrobić





słodziak






latarnia morska na Rottnes

roślinność wyspy







widok na Perth

wracamy do Perth






2 komentarze:

  1. Możecie startować w Tour de Pologne po takim treningu 👍 A jeśli chodzi o te "kwoki" to przecież w Polsce w kurnikach mieszkają... 🤣🤣🤣
    TW

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak na serio, to te mini kangurki urocze jak świstaki w Tatrach 🤩

    OdpowiedzUsuń