19 września 2023 r.
Idziemy do stołówki na śniadanie. Oczywiście pierwsi. Samolot mamy o 12.20 więc jest trochę czasu, ale nie bardzo wiadomo co z nim zrobić. Internetu w komputerze nawet spece miejscowi nie potrafią uruchomić. Jest tylko w komórce. Wystawiają nam fakturę na Biskupa, bo on ma zapłacić, a my mu damy w rozliczeniu dolary. Na lotnisku bez kłopotów by się nie obyło. Lot opóźniony. mamy ponad 2 godziny czekania. Chcę iść do saloniku, aby skorzystać z Internetu ale pudło. Tutaj karty Prestige nie obsługują. Siedzimy więc na sali i czekamy. W pewnym momencie słyszę, że samolot do Wewak jest odwołany. Skóra mi ścierpła, ale nie widzę żadnego ruchu pasażerów. Oczywiście usłyszałam tylko kawałek informacji, bo rzeczywiście odwołany jest samolot do Wewak, ale ten późniejszy. Na szczęście. Może w końcu dolecimy. W końcu jest. Wpuszczają na nasz samolot. Gdy siedzimy w samolocie wchodzi polska grupa . Okazuje się że to nasza znajoma grupa z Polaków z Manili. Leciała opóźnionym samolotem z Mount Hagen i na nich czekaliśmy. Dzielimy się wrażeniami z podróży z jedną Polką, z którą korespondowałam na whasappie. Po godzinie lądujemy w Wewak. Odbiera nas zakonnica i zawozi na teren siedziby Biskupa. Dostajemy dwa pokoje. Niestety brak światła i wody tylko tyle co zostało w rurach. Zepsuł się agregat, a prądu nie ma od wczoraj. Jakoś przeżyjemy. Z Biskupem jedziemy nad morze pokąpać się. Po drodze wstępujemy do sklepu. Dokupujemy kawę, Marcin zupki chińskie. Plaża piękna, pusta i czysta. Woda też ciepła. Zapomniałam zabrać ze sobą okularów i fajki do snorkowania, ale i tak w takim upale duża przyjemność. Zabieramy po drodze kokosy, które mały Papuaski chłopiec z Marcinem ładują na samochód. Po drodze zatrzymujemy się, przy miejscu upamiętniającym podpisanie kapitulacji przez Japończyków. Jest pomnik, tablica jakieś resztki uzbrojenia z czasów II wojny światowej. Wracamy na kolację. Tu spotykamy innych księży i pracownika, który obchodził akurat 85 urodziny. Odśpiewaliśmy mu 100 lat. Było ciasto i bardzo sympatycznie. Siedzieliśmy przy stole z dwoma księżmi z Polski. Młodzi mężczyźni. jeden od kilu miesięcy, a drugi jest już 9 lat na Papui. Pracuje jako pielęgniarz. Opowiada o dramatycznej sytuacji chorych na Papui. Tu daleko od miasta nie ma szans na dowiezienie ciężko chorego do szpitala. Zajmuje to nawet kilka dni pod warunkiem, że ma się transport. Ale nawet dowiezienie do szpitala niewiele daje, bo w szpitalach nie ma sprzętu, lekarzy, a nawet leków. W Goroce w szpitalu nie było leków przez dwa lata. Opowiada, że nawet w przypadku trudnego porodu, gdy trzeba zrobić cesarskie cięcie, kobieta i dziecko skazani są na śmierć, bo nie ma kto zrobić tego. Brak lekarzy ginekologów i anestezjologów. Opowieści o różnych przypadkach mrożą krew w żyłach mimo upału. Wszędzie jest bardzo gorąca. W pokojach nie ma prądu to i wiatraki nie działają. Wieczorem Biskup zaprasza nas do swoich apartamentów. Częstuje nas miejscowym piwem i ucinamy sobie pogawędkę. Opowiada nam o pracy misjonarzy na Papui. Jak trudna to jest praca, bo związana raczej z pomocą a nie misją kościelną. Buduje obok ośrodka misyjnego szpital. Wybudowano wiele szkół katolickich gdzie dzieci się uczą bezpłatnie. daje nam na noc butelkę zmrożonej wody i idziemy spać. Okazuje się że Biskup zorganizował nam wyjazd na Sepiku. Jestem zaskoczona. Nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby angażować Biskupa. Myślałam raczej o jakimś kontakcie do miejscowego przewodnika lub biura podróży. Jestem zaskoczona, że poświęcił nam tyle czasu. Mogę nawet powiedzieć,, że jestem trochę zażenowana tym, że sprawiłam tyle kłopotu. Z tym zmartwieniem idę spać
|
po kapieli |
|
plaża przy Wewak |
|
pomnik klęski Japończyków |
|
tablica przy pomniku |
|
miejsce kapitulacji Japończyków |
|
papuański kot |
|
kościół w Wewak |
|
siedziba misji w Wewak |
Zamiast zażenowania powinnaś poczuć wdzięczność - to taka mała sugestia...
OdpowiedzUsuńWidocznie okazałaś w życiu tyle swojego dobrego serca, że teraz się świat odpłaca...
TW