wtorek, 26 września 2023

Papua Nowa Gwinea 21 września 2023 r.

 21 września 2023. 

Robimy sobie śniadanie. Marcin zupkę chińską, ja kromka chleba z dżemem. Żona Francisa przyniosła mi w prezencie torbę, taką jaką noszą kobiety na Papui. Zakłada się pasek na głowę, a torba wisi na plecach. Torba nazywa się bilung i jest symbolem Papuańskich kobiet. Pakujemy plecaczki i ruszamy. Najpierw do rzeki. Teraz łódka. Wczoraj Francis mówił, że przepłyniemy rzekę i będziemy pływać z Chrisem, który mieszka w Kanganaman. Dziś płyniemy sami. Jestem trochę zaskoczona ale na razie czekamy na rozwój wypadków. Francis mówi ze będziemy z grupą Chrisa.. W pewnym momencie mijają nas dwie łodzie  z 10 turystami . Domyślamy się że to oni. Przepłynęli szybko i ani ich widać. Po dwóch godzinach  docieramy  do jeziora  Chambri. (jest głebokie) i  do pierwszej wioski, Nazywa się Chombri. Wejście do wioski 20 kina od osoby. Wejście i pokaz w spirit house to kolejne 20 kina. Umieją naciągać. mam podejrzenie że robi to Francis ale niech tam. Spirit house to  dom mężczyzn, w którym stoi totem . Poza tym krótko mówiąc dom dla mężczyzn, gdzie  sobie śpią, palą, gadają i nic nie robią, a kobiety mają wstęp wzbroniony. Trzeba też zdjąć czapkę. Dom ma ładne rzeźby. Oczywiście pali się ognisko.  Właściwie unosi się tylko dym, by odgonić owady. Wzdłuż długich kilkumetrowych ścian są legowiska, na których mężczyźni śpią i mają święty spokój. Po środku stoją instrumenty. Wydrążone pnie drzew, w które wala pałkami. Demonstrują nam tą muzykę. Potem wchodzimy na górę. Tu położone są wszędzie maty. Leżą one tylko na belkach. Jeśli staniesz pomiędzy belkami jest ryzyko że zarwiesz matę i spadniesz na parter. Tu oczywiście wystawka  pamiątek do sprzedaży. Pamiątki są tanie. Francis chce już wracać do domu, ja się sprzeciwiam. Jedziemy dalej. Wtedy też spotykamy wracająca grupę Polaków. My płyniemy w przeciwnym kierunku. Docieramy do wioski Aibom. Specjalnością tej są gliniane naczynia. Gdy wchodzimy do wioski Francis żąda od nas po20 kinów. Marcin płaci. We wiacie siedzi kobieta i lepi garnki. Stoją różne wazoniki, wielkie misy nie bardzo wiem do czego. Gdy Marcin zrobił zdjęcie kobiecie lepiącej garnki  Tomas zażądał by zapłacił 20 kinów. Marcin się wkurzył i odmówił zapłaty, bo za zdjęcia on nie płaci. Francis i Tomas nakupili po kilka tych glinainych wielkich mis. Zapłacili po 10 kina za sztukę. Ja za malutki wazonik 15 kina. Widać jak nas oszukują. Jedziemy do trzeciej wioski. Jest to wioska Kaminabit. Leży pomiędzy innymi trzema. Jest tu duży kościół . największe wrażenie zrobił na mnie porządek tu panujący. Wszędzie  krotony i inne ciekawe, kolorowe rośliny. Sprit hause  bardzo ładny. Zrobiony z liści, ale tak kolorystycznie dobranych, że  tworzą piękny deseń. W środku też  ciekawe rzeźby. Dużo rzeźb z dodatkiem muszelek i zębów świńskich. Jesteśmy pod wrażeniem. Tu też najpierw mamy zapłacić po 20 kina, a za chwilę Tomas żąda od Marcina następnych 20 kina. Marcin się wkurzył i powiedział Tomasowi, że tak nie będzie. Trzeba mówić cała kwotę na początku. Tomas poszedł, a my nic więcej nie zapłaciliśmy i pokaz się odbył. Wracamy do naszej wioski. Po drodze kąpiemy się w rzece. Ja nie mam kostiumu. Zresztą jak bym się przebrała na łódce. Wskakuję do wody w ubraniu. Woda cudowna. Bardzo nas schładza, chociaż też jest bardzo ciepła. Tym razem ja ostrzegam Marcina przed silnym nurtem, bo widzę że wypływa daleko od brzegu. Udaje chojraka, ale posłusznie wraca powoli bliżej brzegu i trzcin. Tym razem idziemy inną drogą.  Wchodzimy do wioski od  przeciwnej strony. Widzimy turystów siedzących pod wiatą, oraz spotykamy samotnego turystę, który wychodzi z jednej chałupki. Mówi, że tu się zatrzymał. Po południu ma odbyć się ceremonia inicjacji. Jest ona przeznaczona dla młodych chłopaków i oznacza wejście w dorosłość. Cały czas trwają negocjacje, ile mamy za to zapłacić. Francis przynosi co chwilę inne wiadomości. Mamy wejść z grupą Chrisa i podzielić koszty. W końcu okazuje się, że nic z tego nie wychodzi. Dzwonię do biskupa, bo już mam dosyć krętactw. Okazuje się, że Francis nakłamał biskupowi, że my zwiedzaliśmy wioski z Chrisem. Opowiedziałam mu o pieniądzach i o ceremonii inicjacji.  Trochę mi głupio, że zawracam mu głowę, ale na Papuasów nie ma innej rady. Tomas przychodzi przeprosić Marcina. Francis przynosi nam na lunch ugotowany ryż. Ryż przywieźliśmy z Wewak. Dałam mu kilo do ugotowania. Przynosi   w garnku cały ugotowany kilogram ryżu. Próbuję, okropny. Nie dość, że nie posolone, to smak fatalny. Marcin proponuje mi wrzucić ten ryż do garnka, zalać wrzątkiem i wsypać z  zupki chińskiej proszek do tego. Tak też zrobiłam. Może trochę lepsze, ale smak glutaminianu sodu i innych dodatków przeszkadza mi. Zjadam pół kubeczka. Marcin nie ma takich problemów. twierdzi, że białko to białko i zjada resztę. W garnku zostaje  90 % ryżu. Za chwilę rozpoczyna się ceremonia, ale okazuje się, że my nie możemy robić zdjęć tylko oglądać i nie możemy wejść na teren spirit house. Marcin się tak wkurzył, że postanowi w ogóle nie iść. Ja poszłam popatrzyłam. Dałam dzieciom cukierki. Zrobiłam kilka zdjęć  tańczącym na placu. Powiem tak taniec niezbyt skomplikowany. Przedstawia krokodyla . Ciągnie się sznur mężczyzn po placu  slalomem. Śpiewają, wydają dziwne dźwięki. Ostatni tańczący ma między nogami długi liść palmy i  robi różne wygibasy ku uciesze oglądających. Nie bardzo wiem co ich śmieszy, ale to jedyna atrakcja. Krokodyl wraca na teren spirit housu , by po kilku minutach ponownie wyjść.  Nie wiem skąd chłopaki mają tyle siły, bo drą się niemiłosiernie . Uroczystość ma trwać do rana. Zjadamy kolację. Francis przynosi nam  gotowaną wodę z deszczówki,. Marcin robi zupkę; ja kanapka z dżemem i to wszystko. Siedzimy na werandzie  bez światła. Przychodzi Francis. Dajemy mu ryż . Niech zjedzą go. Mówi nam, że jutro też będzie taka sama uroczystość i my razem z grupą Chrisa będziemy mogli uczestniczyć i robić zdjęcia. Mamy zapłacić za to po 300 kina. . Idziemy wcześnie spać. Zasypiam szybko, bo po dzisiejszym zwiedzaniu i słońcu jestem zmęczona. Dobra myślę sobie zobaczymy. Już ten Chris staje się dla mnie trochę mityczny. 

Papuaski chłopiec

rezydencja Biskupa a teraz nasza

rezydencja Francisa


dopłynęliśmy




spirit House

spirit house

stacja benzynowa


wnętrze spirit house

wnętrze spirit house

wnętrze spirit house

wnętrze spirit house

wnętrze spirit house

maski wojenne

symbol wioski

symbol wioski

prądu brak a antena jest

wyroby z wioski Aibom

cały majątek Papuasów


Spirit house w Kaminabit

wnętrze spirit house

wnętrze spirit house

wnętrze spirit house

cudne zdjęcie

dzieci Papuaskie


1 komentarz:

  1. Jak tak czytam te historie kulinarne, to aż mam ochotę wysłać Halinie frytki... Ale nie znam adresu... 🤣🤣🤣
    A ten Chris to może taki Papuaski Yeti... 🤔🥴
    TW

    OdpowiedzUsuń