wtorek, 30 kwietnia 2024

Madera 30 kwietnia

 30 kwietnia

Wstajemy wcześnie bo o8.30 mamy jechać na wycieczkę na lewady.Lewady to  kanały wodne ciągnące się z gór na wybrzeże. W ten sposób Marrczycy radzili sobie z wodą do picia,. czemay w recepcji az przyjdzie do nas kierowca, Spóźnia się pół godziny. Wsiadamy do busa. Towarzystwo mieszane. Młodzi starzy, chudzi grubi. Jedziemy godzinę w górę. Zatrzymujemy sie na parkingu i ruszamy znowu pod górę. Wyczytałam że wycieczka jest średnio trudna i ze ma 11 kilometrów. Po ostatnim wejściu na cypel Laurenca gdzie było 6 kilometrów mam trochę obawy.czy dam radę . Droga właściwie prosta wzdłuż kanału. Wybrukowana, ale cały czas lekko pod górę. Przechodzimy tunelem około kilometra. Dobrze,ze mamy czołówki.. Teraz ruszamy magiczną trasą  pod konarami drzew. Wrażenie niesamowite. ciągle trzeba się schylać. Pogada idealna. jest przyjemny chłodek zarówno spowodowany wysokością jak i wilgocią z płynącej w lewadach wody. Po dwóch godzinach docieramy do miejsca, gdzie spada 25 wodospadów. Oczywiście mocno umowne te wodospady. jeden duży a reszta to małe  cieki wodne. Niezależnie od tego  jest tu cudownie.Zjadamy nasze bułki, które kupiłyśmy wczoraj. Są bardzo smaczne.Towarzyszą nam maderskie zięby. Sa bardzo odważne. Widać,ze cały czas  mają do czynienia z ludźmi. Teraz powrót. Ruszamy inną trasą trochę pod górkę potem już bardzo pod górkę. 150 schodów trochę mnie zmęczyło. To z powodu tempa. za mną idą inni ludzie  a nie mogą wyprzedzić, bo wąsko. Potem trasa piękna wśród drzew wawrzynowych i cyprysowych oraz co zaskoczenie eukaliptusów. Kolejne dwie godziny i powrót do tunelu. Wracamy same z Ewą. Nie chcemy czekać na grupę, bo jest bardzo dużo zwiedzających a w tłoku  źle się idzie. Gdy wychodzimy z tunelu czekamy na grupę i razem wracamy do samochodu. Po drodze kierowca zatrzymuje się na kawę. Kupujemy piwo i babeczki.  Gdy wracam do hotelu jestem tak śpiąca, że idę spać. Ewa odpoczywa przy basenie. Wieczorem spacer do restauracji. Zamawiamy zupę pomidorową z cebulą i jajkiem ja małże z sosem czosnkowym a Ewa rybę z grilla. Do tego po lampce wina. Zadowolone i zmęczone wracamy do hotelu. Jutro musimy zmienić pokój.. W trakcie wycieczki było tak wielu Polaków, że chyba bardziej było słychać  język polski niż portugalski.














































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz