1 maja Madera
Zostawiamy walizki w recepcji i jedziemy do Sao Vincente. Ewa cała w nerwach.. Mamy przejechać wyspę w poprzek.Do przejechania około 50 kilometrów. Jedziemy najpierw autostradą, potem zjeżdżamy na drogę krajową. Po kilku kilometrach Ewa mnie pyta kiedy będzie ta autostrada. Uświadamiam jej. ze już nie będzie żadnej autostrady tylko normalna dwukierunkowa szosa. Jest szeroka, ale dosyć kręta. Trochę pod górkę. Wjeżdżamy w trzykilometrowy tunel. Droga prosta jak strzała, ale gdy wyjeżdżamy z tunelu ostry spadek w dół, cały czas kręta droga i spadek 15%. Widzę jak spięta jest Ewa nic się nie odzywam, bo nie chcę jej denerwować. Gdy zjeżdżamy do miasteczka okazuje się że cel naszej eskapady jaskinie powulkaniczne i muzeum wulkanologii są nieczynne.Chłopak w informacji pokazuje nam jak możemy spędzić czas w Sao Vicente. Idziemy do najstarszej części miasteczka. Jest sliczne. Białe domeczki z czerwoną dachówką , wąskie uliczki, kwiaty i czyste ulice. Jest bajecznie. Wchodzimy do najstarszego kościoła, Potem nad ocean. Jest trochę chłodno. Promenadą wędrujemy wzdłuż wybrzeża. Potem w drugą stronę do wodospadu i właściwie to już wszystko. Zastanawiam się czy ten samochodzik da radę wyciągnąć nas na tak długim odcinku do góry. Nie mówię nic Ewie, żeby jej nie stresować. Ruszamy w drogę powrotną. . Jak pech to pech. Po drodze wypadek. Zatrzymujemy się na stromiźnie i czekamy na wolny przejazd. Ewa rusza pod górę bez problemów. Samochód ciągnie jak należy. Dojeżdżamy do tunelu. Tu tez zablokowany nas zapas. Znowu zatrzymujemy się na wzniesieniu i czekamy. Ewa świetnie daje sobie radę. Niepotrzebnie się boi. zastanawiamy się gdzie mamy zatankować, bo samochód musimy zwrócić z pełnym bakiem. Według GPS trzeba zjechać z drogi. Ewa nie chce. Spróbujemy w Funchal.. Bez najmniejszych problemów docieramy do hotelu. Tu wypakowujemy nasze rzeczy jedziemy oddać samochód. Pytam w recepcji o stację. Kobieta pokazuje nam najłatwiejszą drogę do stacji benzynowej. Widzę ,ze Ewa boi się, że będzie jakiś ostry podjazd i nie da rady. Ponieważ musimy w drodze na stację przejechać koło naszej wypożyczalni to proponuje, że zapytamy ile będziemy musieli dopłacić za bbrak paliwa.. Gdy chcemy wjechać na uliczkę gdzie jest wypożyczalnie - zakaz wjazdu. Dobrze wjedziemy z drugiej strony, a tu zakaz ruchu i dalej droga jednokierunkowa. Ewa nie zwraca na to uwagi wali prosto pod wypożyczalnię. Chłopak z wypożyczalni, aż się złapał za głowę i każe Ewie zawrócić. Ona malutkim samochodzikiem zawraca na tej wąskiej uliczce. Okazuje się że mamy dopłacić tyle co na stacji benzynowej. Dajemy chłopakowi 15 Euro i jesteśmy rozliczeni. Ewa jest szczęśliwa. Wędrujemy po Funchal. Trwaj ją przygotowania do święta kwiatów. szukamy biura podróży by popłynąć na Porto Santo. Okazuje się , że moje wczorajsze , bezskuteczne poszukiwania biletów na prom potwierdziły, że nie ma możliwości popłynąć 2 maja na Porto Santo. W piątek też nie. No trudno. Jakoś zagospodarujemy ten czas. Idziemy na naszą ulubiona uliczkę Santa Maria. Zatrzymujemy się w restauracji Galeria , zamawiamy stek wołowy i stek Wellington. Wołowina super. Nie dośc ,ze mieli menu po polsku to jeszcze jedzenie super. Boże jak fajnie jest zjeść coś tak smacznego.. Po drodze chcemy załatwić jakąś wycieczkę, ale albo już byłyśmy albo nam nie odpowiada. Zobaczymy może coś się uda na piątek. Wracamy do pokoju. Tu też chryja. Dostałyśmy z łóżkiem małżeńskim. Idę z interwencją, Tłumaczę jak pastuch krowie an rowie, ale kobieta stara się . Po 15 minutach oświadcza że hotel jest pełen i nic nie może zrobić. Przynoszą nam dwa komplety pościeli i to wszystko. Pokoik na strychu, malutki. Nie ma gdzie rozłożyć walizki. Na dodatek wejście po schodach. Ustalam z recepcjonistą, że jutro zabiorą nasze walizki z pokoju i przeniosą do naszego nowego pokoju. Z okazji zakończenia szczęśliwego objazdu Madery wypijamy winko. Pyszne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz